Ricerca avanzata Ricerca avanzata

Historya Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie.


W r. 1854 rozpoczyna swoje istnienie Towarzystwo przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie. Przez wystawy jego, początkowo w kamienicy Laryszów, później w pałacu biskupim i w Sukiennicach, a wreszcie w nowo wzniesionym gmachu na placu Szczepańskim, przeszły utwory prawie wszystkich artystów okresu wielkiego rozwoju sztuki polskiej drugiej połowy XIX, oraz początków naszego stulecia. Ono w znacznej mierze sprawiło, że sztuka przemówić mogła do społeczeństwa, dało jej pole działania podobnie jak akademie naukowe uczonym badaniom, lub teatr narodowy sztuce dramatycznej. Towarzystwo przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie jest pierwszą tego rodzaju instytucyą w Polsce. Za jego przykładem poszła Warszawa, następnie Lwów i Poznań, a przez pewien czas także Wilno. Pięćdziesięcioletnia działalność tego stowarzyszenia nie może być pominiętą w przyszłej historyi sztuki polskiej i dlatego zebranym został materyał, który w niniejszym pamiętniku czytelnikom dajemy. Zasługa Towarzystwa dla rozwoju sztuki i zamiłowania dla niej jest bardzo znaczną w stosunku do nieszczęśliwego położenia biednego naszego kraju. Pomimo usilnych zabiegów natrafiało ono wciąż na liczne przeszkody, wynikające głównie z obojętności naszego społeczeństwa dla sztuki, z braku poczucia obowiązku jej popierania, co żadną miarą nie może iść w parze z żywem zainteresowaniem się i gorliwym udziałem innych krajów w rozwoju i poparciu sztuk pięknych. Aby się o tem przekonać, wystarczy przejrzeć stan rzeczy za granicą. Niemcy posiadają w naszych czasach 80 towarzystw, z których monachijskie jest najstarsze, założone 1823 r. Towarzystwa te urządzają albo własne wystawy, albo w tym celu tworzą związki północno- południowo- lub wschodnio-niemieckie. W Szwajcaryi jest powszechny związek artystyczny, w którym 13-cie stolic kantonów czynny udział bierze. Anglia ma sławne towarzystwa w Londynie, Manchesterze, Dublinie, Edymburgu. Włochy, Hollandya, Dania, Szwecya i Norwegia, Ameryka rozwijają akcyę podobną na wielką skalę, a wielką usługę w rozwoju pobratymczej nam sztuki czeskiej oddało dawniejsze od naszego Towarzystwo w Pradze. Jeżeli na sam koniec pozostawiłem Francyę, to w tym celu, aby obszerniej przedstawić znaczenie Towarzystw w tej kolebce, rzec można, sztuki nowożytnej. W samym Paryżu jest przeszło dziesięć Towarzystw, poświęconych sztukom pięknym, z których najdawniejszem jest Societe libre des Beaux-arts (zał. 1830 r.). Najznakomitsze zaś są: Societe des artistes francais (zał. 1888 r.), urządzające salon doroczny dla dzieł malarstwa, rzeźby, rytownictwa i architektury, dawniej w pałacu przemysłu, obecnie zaś od 1901 r. w sławnym Grand Palais. W ydaje ono znane w całej Europie: Bulletin de la S. d. a. f. i Annuaire etc. Członków (którymi mogą być tylko pierwszorzędni artyści) liczy około 4.000. Z łona tego Towarzystwa wskutek scyssyi dnia 26-go grudnia 1889 r. wyszło drugie, znakomitsze, towarzystwo: Societe nationale des Beaux-Arts, mające z górą 145.000 fr. rocznego dochodu. Prezesami jego kolejno byli Meissonnier, Puvis de Chavannes i Carolus Duran. Wydaje corocznie Catalogue officiel du Grand Salon, owej sławnej wystawy, również w Grand Palais urządzanej. Miasta jak Lyon, Besanęon, Toulouse, Marsylia, Rouen, Caen, Nantes, Bordeaux, Montpellier, St. Etienne, Orleans, Angers etc. posiadają odrębne swoje Towarzystwa sztuk pięknych. Oprócz tego popierają w tych krajach sztukę ministerya oświaty. Angielskie wydaje rocznie na popieranie artystów, dzieła sztuki i pokrewne cele około 740.000 funtów sterlingów, czyli około 9,000.000 złr. Section des Beaux-Arts francuskiego ministeryum 8,086.055 franków dało na ten cel w r. 1891. Dodajmy teraz handel prywatny dziełami sztuki wysoko w tych krajach rozwinięty, poparcie tylu znawców i mecenasów sztuki, krociami ten handel zasilających, a będziemy mieli obraz zupełny współudziału społeczeństwa w rozwoju zagranicznej produkcyi artystycznej. A jednak rezultaty naszego ruchu artystycznego nie ustępują bardzo znacznie współczesnej zagranicy. Rzućmy okiem na ogromny stosunkowo spis dzieł sztuki, nadsyłanych na nasze wystawy w przeciągu pięćdziesięciolecia istnienia Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie, na szeregi nazwisk znakomitych, genialnych nieraz artystów, na pełne oryginalności ich utwory, a nabędziemy przeświadczenia, że w rozwoju narodowej sztuki głębszych należy szukać powodów, niż dobrobyt ogólny i połączone z nim zamiłowanie publiczności do dzieł sztuki. Przekonamy się zarazem, że siły, drzemiące w narodzie, mogą, pomimo najgorszych warunków, nagle się ujawnić i narówni z resztą ludów europejskiej kultury do wybitnych dowieść kresów twórczości.

Sam moment powstania krakowskiego stowarzyszenia, tak skromnego w porównaniu z zagranicą, wskazuje na głębsze jego znaczenie historyczne. Na początkowe lata jego istnienia, w których, jak wiadomo, umierają trzej wieszczowie narodu, przypada wielki rozkwit sztuki i nauki historyi ojczystej, obejmujących kierownictwo duchowe, i stających się jakby koniecznością narodową. Prawie równocześnie z pracami historycznemi i źródłowemi Bielowskiego i Szajnochy, które są zapowiedzią wielkiego rozwoju polskiej historyografii od Szujskiego i Kalinki, występują Matejko i Artur Grottger . »Przychodząc, luzują oni wielkich poetów — powiada prof. Antoniewicz — obejmują po nich opiekę nad duchem narodu, biorąc na siebie ich misyę, podnoszą co upadło, dźwigają z przeszłości co groziło zapomnieniem, jednoczą duchowo co politycznie jest rozdartem. Przychodzą oni, przyjść oni muszą, bo bez nich nie byłby się ostał naród zgnębiony klęskami i zawodami, nie byłby miał sił, by wytrzymać nowe klęski, nowe zawody, jakie go czekały«. Wystąpienie to poprzedza o lat kilka założenie naszego Towarzystwa właśnie w chwili przełomowej dziejów sztuki polskiej. W owej chwili, że tak powiem przygotowawczej, żyje jeszcze jedyny wielki nasz artysta epoki między r. 1830 a 1860 Piotr Michałowski, lecz zupełnie niezrozumiały społeczeństwu tej doby, młoda zaś generacya artystów, początkowo przedtem wykształcona w szkołach sztuk pięknych Krakowa i Warszawy, uczy się w Paryżu, Monachium, Dusseldorfie, Wiedniu, Berlinie, Petersburgu i Rzymie, przygotowując epokę nastać mającego rozkwitu. Tym sposobem wszystkie nowe zagraniczne prądy oddziaływują na jej rozwój, najsilniej zaś zamiłowanie do historycznego malarstwa, które całą Europę wszechwładnie w tych latach opanowało. Ruch ten reprezentują u nas Simmler i Gerson, a obok nich Gierdziejewski, Lesser, Lunda, Łuszczkiewicz i Pilatti. Prace ich, zaczerpnięte co do tematów z dziejów ojczystych, od pierwszej wystawy Towarzystwa począwszy, przez wczesne lata rozwoju tej instytucyi wpływają na publiczność i zapowiadają Matejkę, wielkiego mistrza, który miał po nich przyjść bezpośrednio, wielki ten prąd doprowadzić do najwyższego rozwoju. Przyćmiewając swych poprzedników, zamyka on zarazem epokę, malarstwa historycznego w Polsce. Współcześnie zjawia się, tyle analogii z Wincentym Polem mający, Juliusz Kossak »pierwszy na wielką skalę popularyzator polskiej sztuki«, dający w swej twórczości żywy obraz Polski we wszystkich jej rycerskich i sielskich objawach. »Ogrom tego, co on zdziałał, cała mnogość objawów życia, które odtworzyła jego niezmordowana ręka, nigdy niewyczerpana, świeża, jasna i żywa wyobraźnia« wystąpiły lepiej dopiero za naszych czasów dzięki Stanisławowi Witkiewiczowi.

Widzimy stąd, że powstanie w tych latach stowarzyszenia, mającego na celu budzenie i szerzenie zamiłowania do sztuk pięknych w kraju, oraz moralne i materyalne wspieranie artystów polskich, nie jest następstwem zwykłego trafu, lecz, przeciwnie, wypływa z głębszych przyczyn, z potrzeby, która społeczeństwo nasze, niestety, obojętne zawsze dla sztuki, w przełomowej owej chwili z większą siłą odczuło. Ten objaw społeczny wychodzi jakby na spotkanie wielkiego okresu sztuki polskiej, otwiera gościnne progi przybytku na przyjęcie artystów, którzy polskie swe imiona na świat cały wsławić mieli.

Ze słów powyższych nasuwa się podział historyi Towarzystwa, którą najkorzystniej na trzy ustępy rozłożyć można. Pierwszym będzie epoka przygotowawcza, założenie Towarzystwa oraz początkowe jego lata rozwoju, drugim rozdziałem epoka rozkwitu w czasach Matejki, trzeci zaś rozpocznie się z chwilą śmierci mistrza. Do niego zaliczę więc lata od 1893 r. aż do chwili obecnej.

Fig. 1. Kamienica bar. Larischa w Krakowie, w której mieściło się nasze Towarzystwo od 1854 do 1871 roku.
Fig. 1. Kamienica bar. Larischa w Krakowie, w której mieściło się nasze Towarzystwo od 1854 do 1871 roku.

I.

Przyczyny powstania Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie należy szukać, jak to powyżej zaznaczyłem, w potrzebie popierania sztuki, odczutej przez społeczeństwo ówczesne. Jak wszystkie zwroty opinii, tak też i omawiany, zawdzięcza swój początek jednemu człowiekowi, jednej wyższej indywidualności, która swym zapałem potrafiła porwać obojętne otoczenie. Indywidualnością taką w najwyższym stopniu był Mikołaj Walery Wielogłowski.

Urodzony w Proszówkach w Galicyi dnia 6-go grudnia 1805 r., odziedziczył znaczną fortunę po ojcu, który, będąc sekretarzem Stanisława Augusta, dzierżawił sławną z intrat ekonomię szawelską. Ożeniony z Konstancyą hr. Wesslówną osiada w Kielcach, pełniąc obowiązki radcy Towarzystwa kredytowego ziemskiego w województwie krakowskiem. Tam zastają go wypadki 1830 r., w których najczynniejszy udział bierze. Za wkroczeniem w Krakowskie generała Różyckiego, zostaje jego szefem sztabu, otrzymu je stopień majora i krzyż wojskowy Virtuti militari. Później przebywa w Galicyi na wsi aż do 1835 r., w którym musi kraj opuścić. Majątek jego cały został skonfiskowany. Jako tułacz ubogi na kawałek chleba pracujący udaje się do Francyi. Tam bierze udział w emigracyjnem życiu politycznem i wydaje książkę »Polska wobec Boga«. Zwiedziwszy wszystkie części Francyi, przebywa czas dłuższy we Włoszech, w końcu 1845 r. na stale osiada w Paryżu, gdzie zakłada dom komisowy dla Francyi i Polski, w nadziei zysków. Rewolucya lutowa 1848 r. wszystko zniweczyła.

Fig. 2 . Mikołaj Walery Wielogłowski.
Fig. 2 . Mikołaj Walery Wielogłowski.

Przybywa więc w jesieni tego roku do Krakowa i tu stara się wszechstronną rozwinąć czynność, obudzić społeczeństwo złamane nieszczęściami. Zakłada on najpierw akcyjną księgarnię i wydawnictwo »dzieł katolickich, naukowych i rolniczych«. Akcye tego przedsiębiorstwa spłaca wkrótce swemi wydawnictwami. Pisał sam wiele i łożył pokaźne sumy na nakłady, którymi rozszerzył szczupłe dotąd grono czytelników polskich książek. »Skarga i jego wiek« i »Żywot kardynała Oleśnickiego« należą do najlepszych jego wydawnictw. Przyjęcia świetnego doznały »Kalendarze«, wydawane przez niego od 1852 r., i małe książeczki p. n. »Obrazki z obyczajów ludu wiejskiego«, oraz powieści: »Dom mojej babki« (1856 r.), »Komornica« (1862 r.). Moralista przedewstkiem, umiał Wielogłowski przemawiać do ludu językiem prostoty, przybranej w rzewną lub naiwną szatę słów i rzadką znajomość obyczajów, współzawodnicząc w tym rodzaju literackim z Gregorowiczem i Kunickim. Założył on pismo tygodniowe »Ognisko«, poświęcone interesom rolnictwa, przemysłu, handlu, sztuk i rzemiosł, otworzył później własną litografię i należał do pierwszych założycieli Towarzystwa rolniczego. Kupił wtedy wieś, w której krótko mógł tylko bawić. Podupadłe zdrowie żony zmusza go do powrotu do miasta, gdzie znowu założył dom komisowy, przynoszący mało zysków a wiele zgryzot i umartwień. Był członkiem Towarzystwa naukowego krakowskiego, komitetu Towarzystwa rolniczego, wydziału miejskiego. Wieśniacy powiatów lisieckiego i skawińskiego obrali go posłem do Sejmu krajowego. Odznaczał się przy tem wielką dobroczynnością, przekraczającą nieraz skromne jego fundusze. Sprzedawszy wieś, w biedzie nieledwo pozostał aż do śmierci swej dnia 11-go lipca 1865 r. Włościanie Rybny, byłej jego własności, wierną- mu pamięć dochowali, bo nietylko przybyli na pogrzeb 13-go lipca t. r., ale nieśli trumnę zmarłego z domu do kościoła OO. Reformatów, a po nabożeństwie aż na sam cmentarz.

Wielogłowski był to więc umysł niezwykły i przedsiębiorczy. Poznawszy życie artystyczne zagraniczne, zrozumiał, że jedynem w Polsce środowiskiem odpowiedniem do rozniecenia zamiłowań artystycznych w społeczeństwie jest gród wawelski, pełen zabytków i wspomnień, porywający swą wspaniałą szatą przeszłości każdego, który doń przybywa. Oceniając dokładnie znaczenie akcyi zbiorowych zagranicą, organizacyę instytucyi zachodnich, obmyślił projekt założenia Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie. Mając rozgałęzione stosunki i znajomości, zdołał pozyskać dla swego zamysłu grono poważnych obywateli, z których utworzył pierwszą Dyrekcyę, w skład której weszli: Prezes, ks. Władysław Sanguszko, wiceprezes, Henryk hr. Wodzicki i sekretarz Walery Wielogłowski. Prócz nich: Władysław Dąbski, hr. Eugeniusz Dzieduszycki, Adam Gorczyński, Ambroży Grabowski, Michał Łuszczkiewicz, Adam hr. Potocki, Wincenty Siemieński, byli członkami pierwszej tej Dyrekcyi, która niemal bez zmiany kilkanaście lat przetrwała i położyła trwałe podwaliny pod budowę dalszego rozwoju. Jako tak zw. zastępcy członków dyrekcyi należeli do niej nadto: Karol Kremer, Wincenty Kirchmajer, Hilary Meciszewski, Franciszek Paszkowski i dr Radziewoński.

Aby ocenić ducha czasu, w którym instytucya rozwijać się zaczynała, należy przejrzeć pierwsze sprawozdanie jej dyrekcyi, pióra Wielogłowskiego. Czytamy w niem zdania pełne głębszego znaczenia: »Kraków, w którym kamienie opowiadają dzieje, słusznie jako punkt środkowy i ognisko sztuki uważanym być powinien. Nie dziw zatem, że się tu pierwsza myśl utworzenia tej instytucyi zrodziła, ale to dziwna, iż tak późno o tej niezbędnej pomyślano potrzebie... wśród obfitości środków i materyałów sztuka piękna leżała dotąd w gruzach, a artyści umierali z głodu i nędzy w szpitalach«. Poza obrębem danych statystycznych i historycznych znajdujemy dalej traktat estetyczny, dowodzący wpływu sztuki na »ukształcenie serca i usposobienie ducha ku pojęciu absolutnego piękna, wskutek czego wyrabia się w narodzie uczucie ładu i harmonii, bez których to warunków prawdziwe ukształcenie, czyli cywilizacya, jest prawie niepodobną«. Porównawszy dobitnie sztukę pogańską do chrześciańskiej, przechodzi tu żądny wiedzy czytelnik do różnych odcieniów sztuki: religijnej, historycznej, rodzajowej, krajobrazowej i portretowej. Ten ustęp w duchu Schellinga utrzymany jest poniekąd przyczynkiem do dziejów estetyki w Polsce, charakteryzuje zarazem owych ludzi, którzy założyli Towarzystwo, święcące obecnie swoje pięćdziesięciolecie istnienia. Po załatwieniu formalności, wypuszczono w obieg około 1.137 akcyi, które szybko się rozeszły, znajdując chętnych nabywców. Pierwsza wystawa ogólna na r. 1854/5 dała możność pokazania publiczności oprócz utworów artystów obcych, kilkudziesięciu prac swojskich. Mieściła się ona w kilku małych pokojach domu bar. Larisza przy ulicy Brackiej. Kilkanaście obrazów na tej wystawie zostało zakupionych przez miłośników sztuki, a trzynaście przez Dyrekcyę do rozlosowania. W przejeździe przez Kraków odwiedził ją arcyksiążę Karol Ludwik, wyraziwszy swe uznanie.

Pierwszy rok istnienia Towarzystwa już na wstępie zaznacza fakt niezwykły: Władysław Dąbski na czas nieograniczony powierza Towarzystwu »Galeryę imienia Dąbskich«, złożoną z 200 przeszło obrazów, dobrze znaną każdemu krakowianinowi, która przez tyle lat zdobiła sale Towarzystwa, a w roku ubiegłym przewiezioną została do Rzeszowa na mocy zarządzenia rodziny fundatora. Umieszczona w gmachu ratusza tego miasta obecnie, stała się ona zarodkiem rzeszowskiego muzeum. Wystawy początkowe Towarzystwa były czasowe, otwierano je na przeciąg tylko paru miesięcy, a dział odrębny przeznaczono dla krajowych artystów pod nazwą: »Salonu gościnnego«. Komissya rozpoznawcza decydować miała o przyjęciu dzieł na tę wystawę. »Czas« z dnia 1-go lipca 1854 r. opisuje pierwsze posiedzenie Dyrekcyi, na którem uchwalono wybór obrazu, przeznaczonego do reprodukcyi, jako premium dla członków. Padł on na »Oblężenie Częstochowy przez Szwedów« Januarego Suchodolskiego, które odbito litograficznie u Hoefelicha we Wiedniu, gdyż w Krakowie jeszcze nie było zakładu litograficznego, ani sztycharskiego. Wśród dzieł, wystawionych w ciągu pierwszego roku, znajdujemy obrazy Brodowskiego Józefa, Dembowskiego Leona, Gierdziejewskiego Ignacego, Grabowskiego Andrzeja, Kaplińskiego Leona, Kostrzewskiego Franciszka, Kwiatkowskiego Teofila Antoniego, Lessera Aleksandra, Łepkowskiego Ludwika (rys. do »Wzorów sztuki średn.«), Łuszczkiewicza Władysława, Mireckiego Kazimierza, Morawskiego Szczęsnego, Simmlera Józefa, Suchodolskiego Januarego, Świerzyńskiego Saturnina, Szynalewskiego Feliksa, Tepy Franciszka; rzeźby Rogozińskiego, Schuberta, Sosnowskiego, Henryka Stattlera i Ziembowskiego, oraz medal Muncheimera, rytownika Banku Polskiego w Warszawie. Kossak daje na wystawę jednę z pierwszych kompozycyi historycznych: »Śmierć Stefana Potockiego pod Żółtemi wodami«. Resztę miejsca zajęli Ary-Scheffer, Winterhalter, Hubner, Werner, Amerling i grono Dusseldorfczyków. Do losowania zakupiono obrazów 14-cie za 1845 złr. Również zakupuje Towarzystwo między innemi do swoich zbiorów płaskorzeźbę Marcina Rogozińskiego: »Chrystus kuszony przez szatana« wykonaną pod okiem Stattlera. Łuszczkiewicz podnosi zasługę Towarzystwa mówiąc: »Rzeźba ta jest pierwszą wyszła z ręki artysty polskiego, a wystawioną w salach świeżo założonego w 1854 r. skromnego wówczas Towarzystwa; zakupiło ją od artysty nie dla rozlosowania, ale dla zachowania w zbiorach. I zrobiło ono słusznie, bo dziś jest ta płaskorzeźba miarą, od czego się zaczynało w tej sztuce«. Płaskorzeźba ta, w kształcie supraporty wykonana, jest obecnie w Muzeum narodowem jako dar Towarzystwa.

Już w roku następnym zdwaja się prawie liczba członków; liczba polskich obrazów na wystawie się zwiększa dzięki współudziałowi artystów warszawskich i wileńskich. Jako premium zakupiono »Kopernika« staloryt Antoniego Oleszczyńskiego. Do rozlosowania przeznaczono zaś 26 obrazów. Tegoż roku zawiązano stosunki z 11-stu Towarzystwami obcemi drogą zamiany akcyi i premiów. (Wiednia (dwa), Pragi, Pesztu, Salzburga, Wrocławia, Drezna, Monachium, Halberstadtu, Gryfii i Mannheimu). Emil Boratyński z Florencyi nadesłał 14-cie swoich obrazów, oraz ofiarował Towarzystwu swą kopię Madonny (del Gran Duca) Rafaela. Obok tych utworów znajdujemy w spisie dzieł sztuki obraz: »Władysław Jagiełło przed bitwą pod Grunwaldem r. 1410« (olejno) przez Jana Matejkę w Krakowie. Zupełnie jeszcze nieznany, miał mistrz nasz wtedy lat siedemnaście. Wtedy wystawili również swe obrazy po raz pierwszy: Bizański Jan Nepomucen, Breslauer Chrystyan, Gerson Wojciech, Gryglewski Aleksander, Jabłoński Izydor, Jaroszyński Józef, Kaniewski Ksawery, Leopolski Wilhelm, Norwid Cypryan, Płonczyński Aleksander, Schouppe Alfred, Strzegocki Mikołaj, Sypniewski Feliks, Szermentowski Józef, a Kossak, bawiący podówczas w Paryżu, przysyła szereg akwarel do »Mohorta«. Z rzeźb zaznaczę Szuberta, Święckiego i obrazki świętych rznięte w drzewie przez Szymczyka, wieśniaka z Nowej Góry.

W sprawozdaniu Dyrekcyi za rok 1856/7 czytamy już pomyślną wiadomość: »Towarzystwo sztuk pięknych, przebywszy już trzechletnią próbę swego istnienia, doświadczyło sił swoich, obliczyło się, a dzisiaj już, oparte na trwałej członków życzliwości, poważa się stanąć jako instytucya krajowa, przez ogół przyjęta i między rodzime zakłady policzona«. Liczba zakupionych dzieł krajowych przewyższyła o wiele dzieła obce. Występują tu pierwsze próby świeżo urządzonego przy drukarni »Czasu« zakładu litografii i chromolitografii. Po raz pierwszy wystawiają tego roku Eliasz Walery, Kurella Ludwik, Loeffler Leopold, Michałowski Piotr, Piotrowski Maks. Anton., Rejchan Aloizy, Stachowicz Teodor, Stankiewicz Aleksander, Straszyński Ludwik Leonard, Żamett Wojciech. Artur Grottger, jako uczeń Akademii sztuk pięknych we Wiedniu, przysyła »Krzyżaka na czatach« jako illustracyę do Konrada Wallenroda, i obraz olejny również »Litwini z Krzyżakami«. Znajdujemy też w spisie dzieł sztuki 1865 r. akwarelę Aleksandra Orłowskiego, zmarłego, jak wiadomo, 1832 r., w końcu projekt na willę znanego architekta Filipa Pokutyńskiego. Dyrekcya zawdzięcza rozwój ilości akcyonaryuszów w owych czasach gorliwości agentów po całym kraju rozsianych.

Na rok 1857/8 może już Towarzystwo ofiarować swym członkom jako premium »Powrót rycerza w dom rodzinny po wyprawie wiedeńskiej 1683 r.« Leopolda Löfflera, odbity w litografii »Czasu«. Wiem o tem, że zakład ten powstał z inicyatywy Wielogłowskiego. Część tej zasługi spada więc i na nasze Towarzystwo. Do nowych wystawców tego roku zaliczę Henryka Pilattiego, Aleksandra Kotsisa i Henryka Rodakowskiego, pierwszego wielkiego polskiego artystę, nagrodzonego przed pięciu laty podów czas medalem złotym I-ej klasy na dorocznym »Salonie« paryskim . Grottger z Wiednia przysyła: »Pobudkę«, obraz olejny, oraz szereg rysunków i akwarel, między niemi »Szkołę szlachcica polskiego« Z rzeźbiarzy wyliczę Parysa Filippiego i Franciszka Wyspiańskiego. Do rozlosowania zakupiono 86 dzieł sztuki.

Wypadki wojenne w r. 1858/9 nie zachwiały losów naszej instytucyi. Przeciwnie, nawet jest to rok, w którym po raz pierwszy Towarzystwo nabywa dzieło sztuki z »funduszu pomnikowej treści«. Kupiono za wielką, jak na owe czasy sumę, 3.000 złr. obraz Maksymiliana Piotrowskiego, przedstawiający »Ostatnie chwile Wandy«. W zakupnie tem poszła Dyrekcya nietylko »za własną myślą i uczuciem, ale pragnęła odpowiedzieć ogólnemu prawie życzeniu akcyonaryuszów, zwiedzających wystawę, głośno się za tem kupnem odzywających«. Obraz ten znajduje się obecnie w Muzeum Narodowem jako dar Towarzystwa, które miało początkowo zamiar samo stworzyć krajową galeryę, podobnie jak obecnie rzecz się ma w Warszawie. Myśl ta upadła z chwilą założenia w Krakowie Muzeum Narodowego wr. 1879. Po raz pierwszy na wystawie zjawia się akwarella Karola Młodnickiego, wybitnego profesora rysunków różnych lwowskich instytucyi. Matejko z Monachium przysyła obraz: »Zygmunt I nadający przywilej Akademii krakowskiej wr. 1535«, własność Biblioteki Jagiellońskiej. W owym czasie debiutuje także rzeźbiarz Walery Gadomski.

W r. 1859/60 wystawia Matejko »Otrucie królowej Bony w Barze« oraz portret damy. Floryan Cynk, jako uczeń szkoły sztuk pięknych, daje karton z dziejów św. Jadwigi. Löffler zaś znany nam obraz: »Ostatnie chwile Czarnieckiego«. Debiutują obok niego Antoni Kozakiewicz, pełen wielkich zdolności artysta i Karol Sagnowski, mało dotychczas poznany. Na r. 1860 przypada pojawienie się obrazu Matejki: »Jan Tęczyński oskarża Samuela Zborowskiego« i pierwsze ukazanie się obrazów Ludwika Jabłońskiego oraz rzeźb Józefa Brzostowskiego. Towarzystwo w tych czasach ponosi pewne straty z powodu spadku kursu pieniędzy austryackich za granicą i zmiany waluty w kraju. W r. 1861 występują, oprócz wielu dawniejszych, nowi artyści: Dylczyński Cypryan, Dzbański Konstanty, Gorczyński Adam i Streitt Franciszek. Pierwszymi obrazami Matejki, które naprawdę wtedy uwagę publiczną zwróciły, były: »Śmierć Urszulki Kochanowskiej«, »Jan Kazimierz patrzący z Bielan na pożar Krakowa« i »Śmierć Wapowskiego«. Powróciwszy podówczas z Wiednia, gdzie uczył się w Akademii pod Rubenem, jak wiadomo, i spotyka się z Grottgerem, osiada Matejko w Krakowie. Zakłada tu swoje ognisko domowe, skąd miały odtąd corocznie wychodzić największe jego arcydzieła, których szereg rozpoczyna »Stańczyk«, obraz znakomity, żadnym późniejszym nie przewyższony. Powstanie tego obrazu przypada na r. 1862. Na wystawie Towarzystwa pojawić się miał dopiero w końcu tego roku. W roku następnym zaś ukazuje się wielkie arcydzieło: »Kazanie sejmowe ks. Piotra Skargi«.

Równocześnie z tymi wypadkami doniosłymi dla rozwoju sztuki polskiej budzi się ruch artystyczny w społeczeństwie warszawskiem, zawiązuje się bowiem Towarzystwo zachęty sztuk pięknych w Królestwie Polskiem, zatwierdzone 30-go października 1861 r. Rozpocząwszy zebranie swe i wystawy w pałacu Mokronowskich na Krakowskiem Przedmieściu, następnie w Hotelu Europejskim, wydawało ono w pierwszych latach na zakup obrazów około 4.500 rubli. Rok 1863 zmniejsza naszą wystawę bardzo znacznie, szczegółem do podniesienia jednak jest to, że dochody krakowskiego Towarzystwa utrzymują się na tym samym prawie poziomie. Dowodzi on najwymowniej, że społeczeństwo pojęło zadanie i działalność Towarzystwa, a widząc w niem myśl patryotyczną, pomimo złowrogich wypadków i konkurencyi dość znacznej nowej instytucyi w Królestwie Polskiem, skromnymi środkami popierać nie przestawało. Akcyonaryuszów liczono wtedy 2.786; cyfra to zbliżona do obecnej ich liczby. Jest najwyższą, jaką od założenia do tego roku instytucya posiadała.

Stosownie do zapowiedzianego we wstępie podziału, kończę na tem pierwszą część historyi Towarzystwa. Arcydzieło Matejki, ukazujące się w końcu 1862 roku na naszej wystawie, rozpoczyna epokę rozkwitu, której mam poświęcić rozdział następujący.

Reasumując dzieje Towarzystwa w ciągu minionego dziewięciolecia, przypominam następujące ważne fakta: znamienny depozyt galeryi Dąbskich w pierwszym roku istnienia naszej wystawy, kupienie przez Towarzystwo obrazu Maksymiliana Piotrowskiego »Ostatnie chwile Wandy« za znaczną sumę 3.000 złr., oraz rzeźby Marcina Rogozińskiego, jako zaczątków przyszłego Muzeum Narodowego, powstanie Towarzystwa warszawskiego na wzór krakowskiego, ciągły wzrost liczby akcyonaryuszów i przewagi malarzy swojskich nad obcymi. Myśl założenia Muzeum Narodowego powstała więc, rzec można, w naszem Stowarzyszeniu w dwadzieścia prawie lat przed urzeczywistnieniem tego doniosłego przedsięwzięcia, do którego ono również znacznie się przyczyniło, jak to następnie będziemy mogli zaznaczyć. Wspomnienie należy się w niniejszym pamiętniku zmarłym w ciągu tego okresu członkom Dyrekcyi: Eugeniuszowi hr. Dzieduszyckiemu, Karolowi Kremerowi, dyrektorowi budownictwa, i Felicyanowi Darowskiemu.

Kończąc pierwszy okres tej historyi, przytoczę głos krytyki współczesnej, charakteryzujący wady początkowej działalności Towarzystwa. Słowa te, pisane w owej chwili właśnie, zawierają dużo prawdziwych spostrzeżeń, nie są jednak wolne od znanego nam sposobu traktowania przez malarzy osób nie należących do fachu, z jakiem tu spotykają się wyborne owych czasów recenzye Siemieńskiego oraz, pełna usilnych starań o dobro Towarzystwa i artystów, ówczesna Dyrekcya. Znajdujemy w VIII tomie »Tygodnika illustrowanego« z 1863 r., str. 422 artykuł W. Leopolskiego, znanego portrecisty, o Towarzystwie sztuk pięknych w Krakowie: »Każda nowa instytucya, czytamy, przejść musi trudne chwile początku, zanim wejdzie na pewną drogę; więc nic dziwnego, że ten sam los spotyka i tutejsze Towarzystwo, nie mogące na pierwszym wstępie na utarty gościniec trafić i odrazu pochwycić gruntu dla zrealizowania zakreślonych projektów«. W dalszym ciągu autor omawia następnie Klaczki tak charakterystyczną dla owych czasów »Sztukę w Polsce«, którą trafnie zbija i zowie głosem »zaprzeczającym sztuce polskiej wszelkiej możliwości żywota«. Wyłania się więc sprawa znawstwa sztuki u nas. »Otóż podobną mglistość w znawstwie spotyka się w czynnościach rozpoznawczych Towarzystwa... i dość spojrzeć na zakupna, a mianowicie na tryb stosunkowego oszacowania obrazów, aby się utrwalić w tem przekonaniu... Nie pojmujemy też dlaczego Towarzystwo z tak niesłychanym uporem zakupuje obrazki niemieckie i to, notabene, z upośledzeniem nierównie lepszych prac krajowych; chyba dlatego, żeby te lichoty wiecznie zpychać na wystawy tutejsze... W pierwszych chwilach założenia Towarzystwa, gdy się nie można było odrazu obrachować z siłami artystycznemi w kraju, równie jak z wymaganiami publiczności, sprowadzanie tych licznych zastępów było jeszcze do wytłumaczenia; lecz od czasu, kiedy przy postępie sztuki własnej już niema potrzeby obawiać się ubogich wystaw, trudno zaprawdę zrozumieć dlaczego nie ustępuje ta uporczywa opieka cudzoziemczyzny. »Pytamy się jeszcze dlaczego w zarządzie instytucyi widzimy przedstawicieli wszystkich sfer społecznych, a malarza żadnego? Wszak niepodobna przypuszczać, aby się to nie zgadzało z duchem instytucyi«. Recenzye Lucyana Siemieńskiego nazywa »artykułami, które snadnie mogłyby być objęte między paragrafami statutów instytucyi...« »Podobne przymierze z Towarzystwem staje się dla sztuki szkodliwem, albowiem pod zasłoną recenzyi pana Siemieńskiego uświęcają się niedorzeczności dyrekcyjne, nabierając urojonej powagi nieomylnego areopagu«. »Przystępując do wystawy obrazów, nasuwa nam się jeszcze zapytanie, według jakich prawideł trwanie jej ograniczać się musi do dwóch tylko miesięcy, zwłaszcza, że, jak wiadomo, koszta tak lokalu, jako i administracyi są pokryte na rok cały, a więc by rozchodu żadnego nie przybyło, gdyby została przedłużoną«. Rzeczą godną podniesienia w tem miejscu jest fakt, że w obecnych czasach znów ze strony artystów objawiają się liczne zarzuty przeciwko trwaniu naszych wystaw rok cały. Żądają oni otwierania dorocznego salonu jak to ma miejsce w wielkich stolicach europejskich. Widzimy więc w tem zupełną antitezę żądań Leopolskiego. Przekonamy się, że w najbliższym czasie wszelkie słuszne zarzuty tej krytyki uwzględnione zostały. Będzie to dowodem jak wielce starało się Towarzystwo nasze o udoskonalenie swej organizacyi i zadowolnienie publiczności. Popieranie artystów z jednej, szerzenie zamiłowania do sztuki w społeczeństwie z drugiej strony, oto podwójne hasło, podwójne zadanie naszej instytucyi od najpierwszych lat skromnego rozwoju aż do epoki rozkwitu i czasów współczesnych. O ile przy tem haśle się utrzymała, o ile zadanie osiągniętem zostało, świadczyć będzie wymownie sprawozdanie z jej działalności.

Fig. 3. Pałac biskupi w Krakowie, w którym mieściło się Towarzystwo od 1871 do 1879r.
Fig. 3. Pałac biskupi w Krakowie, w którym mieściło się Towarzystwo od 1871 do 1879r.

II.

Ukazanie się »Stańczyka« w końcu 1862 r., a »Kazania Skargi« w następnym, uważać możemy za punkt zwrotny nietylko w dziejach polskiej sztuki, ale w jej stosunku do całego świata. Dwa kierunki naszego dotychczasowego malarstwa, w tej epoce zamierające, pseudoklasyczny akademizm, a obok niego romantyczny, który reprezentują n. p. Norwid i Gierdziejewski, miały cechy zupełnego kosmopolityzmu. Utwory artystów tej doby, nam znane tylko, nie wzbudzały jednak najmniejszego zainteresowania reszty Europy. Na ich miejsce w obecnie omawianym momencie dwa nowe wchodzą kierunki. Z jednej strony mistrz Matejko, jak wyżej wspomniałem, koronuje swą działalnością cały ogólno-europejski prąd malarstwa historycznego. Przynosi on nam realizm zupełny obok prawdy wewnętrznej, charakterystyki typów, ducha wypadków i ich znaczenia dziejowego, co razem się składa na wzniosły nastrój epiczny.

Z drugiej strony Grottger, liryk o głębokim elegijnym nastroju, patrzy ze zbolałem sercem na wypadki współczesne. »Warszawa« (1861), »Polonia« (1863), »Lituania« (1864—66). Boleść ta coraz to potężnieje we wszystkich trzech epokach jego twórczości, wznosi się w końcu do wyżyn wizyi przyszłości. Utwory Grottgera, schodzące się z dziełami Matejki, stanowią ich nieodzowne uzupełnienie.

Obaj są samoukami, nie należą do żadnej szkoły współczesnego malarstwa europejskiego, obaj przejęci najszlachetniejszą miłością ojczyzny, zarówno boleją nad jej położeniem i nowemi klęskami. Te łączniki nadają nowemu ich kierunkowi niezatarte piętno, mianowicie samodzielność czysto polską, cechę ściśle narodową. Wypływa z tego oczywiście zwrot zasadniczy dla dziejów sztuki polskiej: wzbudza ona interes całego świata cywilizowanego. Podczas gdy kosmopolityczne kierunki poprzedzające znane były tylko u nas, swojskie cechy narodowego nowego kierunku wzbudzają podziw całej Europy, nabierając prawdziwie wszechświatowego znaczenia.

Zwrot uczuwać się daje w całkowitym rozwoju sztuki polskiej ówczesnej. Obaj mistrzowie nie pozostawiają wprawdzie żadnej szkoły, lecz od nich duch nowy i świeży ogarnia wszystkich naszych artystów, stanowiąc prawdziwe sztuki narodowej odrodzenie. Ważny ten moment dziejowy wpływa przemożnie na losy i rozwój Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie. Aby dokładniej ten wpływ uwydatnić, przebiegniemy rozwój wszystkich wystaw naszych w ciągu drugiego okresu, pozostawiając na później omówienie wypadków w dziejach instytucyi, nie pozostających w związku z ruchem artystycznym bezpośrednio. Wystawy Towarzystwa uważać należy za główny czynnik jego zasług. Poświęcenie więc pierwszego miejsca wystawom i warunkom, wpływającym na ich rozwój, jest zupełnie, jak sądzę, usprawiedliwionem.

Już w r. 1863 nowe i wielkie zjawiają się talenty. Znakomity rzeźbiarz Antoni Kurzawa wystawia początkową robotę: »Kobietę modlącą się«. Obok niego debiutuje rzeźbiarz Piotr Kozakiewicz, a Józef Brandt, będący podówczas uczniem Franciszka Adama w Monachium, po raz pierwszy nam przysyła swe prace. Jego »Pochód Lissowczyków« zyskuje odrazu uznanie publiczności do tego stopnia, że Towarzystwo reprodukuje ten obraz jako premium na r. 1864. Znakomity artysta miał wtedy lat 23. Zaraz potem, bo w 1864 r., zauważyć można, że dzieła sztuki ojczystej liczbą dorównywują, wartością o wiele jednak przewyższają wystawione dzieła obce. Józef Brandt znowu przysyła: 3 kompozycye do poematu Pola »Hetmańskie pachole« oraz »Popas rumaków przed karczmą na Wołyniu«. Po raz pierwszy wystawiają wtedy Grabiński Henryk, Redlich Henryk i Świeszewski Aleksander. Grottger wystawia: »Miłość 1 wojnę«. Kurzawa znów w 1865 r.: popiersie Wielogłowskiego, okolicznościowo wykonane z powodu jego śmierci, i szkic »Samson rozdzierający lwią paszczę«. W roku 1866/7 powstało we Lwowie nowe Towarzystwo Przyjaciół sztuk pięknych. Wielu akcyonaryuszów wschodniej Galicyi wystąpiło, wskutek czego krakowskie Towarzystwo poniosło znaczne straty. Co do utworzenia nowego Towarzystwa we Lwowie, zawsze zachodziła obawa, czy dwie instytucye podobne znajdą w kraju dostateczne siły do utrzymania się na odpowiedniej stopie. Powstanie nowego Towarzystwa jest jednak objawem pomyślnym dowodzącym rozwoju zamiłowania do sztuk pięknych w kraju. Nie potrzebujemy chyba dodawać, że trzynastoletnia podówczas działalność krakowskiej instytucyi wywołała we Lwowie ruch artystyczny a chęć naśladowania grodu wawelskiego obudziła w lwowskiem społeczeństwie, drzemiące dotychczas, prądy artystycznego życia. Dowodzi to nawet samo przez się pożyteczności naszego stowarzyszenia od 1854 do 1866 r.

Wielu malarzy polskich wysyłało w 1866 r. swe utwory na powszechną, w r. 1867 otworzyć się mającą, wielką wystawę do Paryża, wskutek czego wystawa krakowska mniej obficie została obesłaną. W 1866 r. debiutuje u nas Lipiński Hipolit dwoma obrazkami rodzajowymi. Skutki 14-to letniej pracy Towarzystwa stają się widoczne tak na odwiedzających jego sale, jak na malarzach. Zamiłowanie do sztuk i znawstwo wzrastają, wystawy, licznie zwiedzane, wywołują obszerne dyskusye wśród publiczności, jak to zaznacza sprawozdanie dyrekcyi owego roku. Artur Grottger umiera w Amelie-les-Bains 6-go grudnia 1867 r., mając zaledwo lat 30. Działalność jego nie przekracza nawet dziesięciolecia, a jednak pozostawiła nam prace, świadczące o wszechstronności potężnego artysty. Na wystawach naszych pojawił się jak meteor, by zgasnąć nagle, pozostawiając po sobie smugę światła, jakiem zawsze dla nas będą jego dzieła. Po słabym rezultacie w roku wystawy paryskiej podziwiać możemy w pełni talent Maksymiliana Gierymskiego, którego znaczenie tak dobitnie rozświetliły nam prace Henryka Piątkowskiego i Stanisława Witkiewicza. Z Monachium przysyła on »Powrót bez pana«. Matejko równocześnie wystawia »Władysława Białego«, debiutują Małecki Władysław i Miller Karol. Równocześnie rośnie zamiłowanie do zabytków przeszłości, czego dowodem, że pojawiają się wtedy rysunki Maksymiliana Cerchy »Pomniki Krakowa«, obecnie wydane przez syna artysty. W roku następnym zjawiają się na wystawie naszej nowe talenty: Abramowicz Bronisław, Penther Daniel, Smokowski Wincenty. Równocześnie z nimi występuje po raz pierwszy znakomity rzeźbiarz Marceli Guyski, uczeń Daniela Zalewskiego i prof. L. Amici w Rzymie.

W sprawozdaniu z r. 1869/70 zauważamy przyrost członków Towarzystwa do 2.372, co jest prawdopodobne w związku z przeprowadzoną wtenczas zamianą dorocznej wystawy z kilkutygodniowej na nieustającą. Publiczność więcej zająć się odtąd mogła ruchem artystycznym, akcyonaryusze w obszerniejszej mierze mogli korzystać z przysługującego im prawa wolnego wstępu na wystawę, a całoroczne jej otwarcie dozwalało artystom, co może jest najwaźniejszem, w każdym, czasie ukończone prace wystawiać na widok publiczny; z drugiej zaś strony publiczności przejezdnej dało możność łatwiejszego oceniania a często i nabywania prac wystawianych. W fakcie tym należy się dopatrywać rezultatów przytoczonej krytyki Leopolskiego. W uzupełnieniu tej zbawiennej reformy wchodzi w zwyczaj wstęp na wystawę bezpłatny dla dzieci z rodzicami, oparty na słusznem pragnieniu Dyrekcyi, aby dzieci, jak najwcześniej na dzieła sztuki patrzące, kształciły się i wyrabiały w sobie smak artystyczny. Nabycie na własność Towarzystwa z funduszów dzieł pomnikowej treści »Lituanii« Grottgera, tudzież obrazu przedstawiającego »Odwiedziny statuy Napoleona I«, powiększa liczbę zwiedzających wystawę, jest ono uczczeniem pamięci tak wcześnie dla sztuki narodowej zgasłego mistrza. Z wystawców nowych owego roku, oprócz wielu z powyżej wymienianych, zaznaczam: znanego nam z kompozycyi Malczewskiego, Bryniarskiego Stanisława i Chmielowskiego Adama, obecnego brata Alberta, odznaczającego się głębokim i poważnym nastrojem swych obrazów. Równocześnie wystawia swe projekty architekt Karol Zaremba, o którym w dziejach Towarzystwa niejednokrotnie wspominać będę. Brodzki Wiktor z Rzymu po raz pierwszy na naszej wystawie pokazuje swe rzeźby. Matejko zaś daje »Portret mężczyzny« i »Wnętrze grobu Kazimierza Wielkiego na Wawelu«, malowane równocześnie z odkryciem grobowca i tak ciekawym powtórnym pogrzebem wielkiego króla. Z rokiem 1870 ustaje prawie zupełnie nadsyłanie prac przez artystów obcych, co pozostaje w związku z zamienieniem wystawy w nieustającą, gdyż rozwój sztuki rodzimej do zapełnienia jej już był dostateczny. »Poprzestając głównie na dziełach swojskich, czytamy w tegorocznem sprawozdaniu, przyczyniło się Towarzystwo do okazania stałego postępu naszych artystów«. Benedyktowicz Ludomir, Rudzki Wężyk Jan i znany rzeźbiarz Ostrowski Kaźmierz zjawiają się wśród mnóstwa poprzednio wyliczanych artystów. Zakup prywatny na wystawie dochodzi do niebywałej dotąd sumy 4.775 złr. Wskutek wypowiedzenia lokalu na ulicy Brackiej w domu bar. Larisza, wynajmowanego dotychczas dla wystawy, powzięto myśl umieszczenia jej w opustoszałym od pożaru w 1850 r. pałacu biskupim, łożąc na wyrestaurowanie w nim 6-ciu sal I-go piętra sumę dorównującą kilkoletniemu czynszowi za lokal. Wydatek ten był znacznym, bo 5.400 złr. przenoszącym, które z góry opłacie należało. Towarzystwo widziało się zmuszonem do oszczędności, co na zakup wpłynęło. Ponosząc ten koszt dosyć znaczny, przyczynia się nasza instytucya do podtrzymania pięknego zabytku, jakim jest pałac biskupi. To częściowe odrestaurowanie ułatwiło przeprowadzenie dzieła do końca. Gmach Gembickiego, taką opieką Woronicza niegdyś otaczany, zdobny dekoracyami Michała Stachowicza, niestety, przez pożar zniszczonemi, staje się teraz znów przybytkiem sztuki, przez poetę-biskupa tak umiłowanej. Myślano jednak już wtenczas o budowie własnego domu, a architekt Pryliński wykonał dla Towarzystwa szkicowy projekt domu w stylu klasycznym, który prawdopodobnie miał stanąć na Placu Szczepańskim. Wówczas jednak do tego nie przyszło. W 1871 r. przeprowadzenie dokonanem zostało, a Pałac biskupi przez ośm lat prawie mieścił nasze wystawy. Ze znakomitszych owego roku naszych wystawców zaznaczam największego mistrza polskiego krajobrazu Józefa Chełmońskiego, Władysława Czachórskiego, Romana Postępskiego (1808—1878). Z rzeźbiarzy dwa nazwiska są do podniesienia: Barącz Tadeusz i Celiński Sławomir. Korzystne umieszczenie wystawy powiększyło ilość zwiedzających. Kiedy w zeszłym roku w dawnym lokalu liczba zwiedzających za opłatą osób przyniosła około 400 złr. dochodu, w tym roku doszła ona do cyfry przeszło 12.000, dochód z biletów zaś wyniósł 1.716 złr. Czytamy przytem w sprawozdaniu Dyrekcyi owego roku: »Zniżenie ceny wejścia w niedzielę popularyzuje sztukę, zaszczepiając zamiłowanie we wszystkich warstwach społeczeństwa; i z przyjemnością widzimy nieraz w niedziele na wystawie wieśniaków i ludność starozakonną«. »Kazanie Skargi« i »Lituania«, zakupiona przez Towarzystwo w r. 1869, licznych zwabiają gości na wystawę, którą do najświetniejszych zaliczyć możemy. Rodakowski wystawia na niej akwarele typów ludowych z Rusi i portret Kaplińskiego. »Jeżeli pomimo tylu wydatków i przeszkód, czytamy w sprawozdaniu z r. 1871/2 nigdy może stan finansowy Towarzystwa nie był po dokonanym zakupie tak pomyślnym jak w tej chwili, nigdy może nie dawała się tyle uczuć potrzeba zjednoczenia sił miłującej sztukę publiczności, jak w dzisiejszej epoce. Kiedy Opatrzność tak hojnie zsyła na kraj nasz tyle wysoko uzdolnionych młodych artystów, że nie wspomniemy o znanych i już europejskiej sławy używających mistrzach naszych; akademie zagraniczne, a mianowicie monachijska, zapełniają się całym zastępem młodych pracowników, z których niektórzy, jak bracia Gierymscy, Małecki, Czachórski i inni, znani są Europie i, niestety, więcej jej, niż własnemu krajowi, gdyż roboty ich, rozchwytywane przez obcych, dla słabych naszych środków nie są nam dostępnemi! Nie przestawajmy tedy w usiłowaniach naszych, a ciesząc się z już osiągniętych rezultatów, próbujmy usilnie, ażeby jeszcze podnieść rozwój naszej instytucyi do tego stopnia, iżbyśmy mogli stanąć przynajmniej na równi z coraz się podnoszącą artystyczną produkcyą kraju naszego i uczynili miasto i członków Towarzystwa naszego uczestnikami dzieł, o których często z zagranicznych gazet tylko słyszymy. Wiele nam jeszcze do tego brakuje; »kunstvereiny« zagraniczne przewyższają nas jeszcze, niestety, o wiele, i w dziesięcioro nieraz więcej łożą na zakupywanie i rozpowszechnianie dzieł sztuki. Miejmy nadzieję, że i my wkrótce do tego dojdziemy i przez łączność, zgodę, oraz wzrost oświaty i cywilizacyi, a z nią i liczby osób sztukę miłujących, staniemy na tej koniecznej równowadze, a artystów naszych, którzy godnie imię narodu naszego pomiędzy obcymi reprezentują, godnie też od siebie popierać i zachęcać będziemy mogli«. Wiedeńska wystawa odciąga wprawdzie wielką liczbę dzieł sztuki w r. 1872/3, to jednak w urządzeniu polskiego działu na niej bierze Dyrekcya czynny udział, wysyła szereg dzieł będących własnością Towarzystwa, a przedewszystkiem perłę swoich nabytków »Lituanię« Grottgera, dla rozpowszechnienia tego najmniej znanego w Europie arcydzieła mistrza. W tym również celu przedsięwzięła Dyrekcya nowe wydanie fotograficznych reprodukcyi tego cyklu w 3-ch wielkościach z tekstem w kilku językach. Podczas tego zjawiają się u nas obrazy Henryka Rodakowskiego: »Wojna kokosza« i »Portret ks. Adama Czartoryskiego«.., nadesłane z Paryża, obok portretów Kaplińskiego, Delaroche’a, akwareli Kossaka i obrazów Wincentego Ślendzińskiego, Pruszkowskiego Witolda, oraz płócien Stanisława Chlebowskiego (1835—1884), malarza nadwornego J. S. M., nadesłanych z Konstantynopola, a uderzających niezrównanym kolorytem.

Fig. 4. »Machabeusze«, obraz Wojciecha Kornelego Stattlera.
Fig. 4. »Machabeusze«, obraz Wojciecha Kornelego Stattlera.

Owego roku daje on portret Karola Kaczkowskiego. Sam Matejko w ciągu tego roku wystawia dwanaście obrazów, nad którymi góruje wspaniałe »Kazanie Skargi«. Galerya obrazów Towarzystwa wzbogaca się darem Anny Helclowej, słynnym obrazem Stattlera »Machabeusze«. Wielka ta kompozycya zasłużonego profesora szkoły sztuk pięknych krakowskiej nagrodzoną została na wystawie paryskiej przez Ludwika Filipa medalem złotym. Helclowie nabyli go za okazałą sumę 24.000 złp. Dyrekcya uposażona wtedy kapitałem przeszło 22.000 złr. nie skąpiła grosza na zakup obrazów do rozlosowania, chcąc tym sposobem zachęcić akcyonaryuszów i artystów.

Upadek finansowy r. 1873/4, w całej Europie zrujnowawszy tyle majątków, musiał także szkodliwie oddziałać na artystów i Towarzystwo. Liczba akcyonaryuszów jego, rzecz dziwna, wzrasta jednak niemal do 3.000, a sumę na zakup obrazów i rzeźb można było wskutek tego, pomimo niesprzyjających okoliczności, doprowadzić do 7.420 złr. Rok ten przynosi nam świetną wystawę, albowiem wszystkie dzieła polskie z wystawy wiedeńskiej przewieziono do Krakowa. Zorganizowana Komisya rozpoznawcza, w składzie której znajdujemy trzech artystów, członków Dyrekcyi, wielce się przyczyniła do uporządkowania tej wystawy. W skład Dyrekcyi bowiem owego roku weszli: Kossak, Łuszczkiewicz, a przedewszystkiem mistrz Matejko, który odtąd nieprzerwanie bierze udział w pracach Towarzystwa przez długi przeciąg lat dwudziestu. Delegat ministeryum oświaty Eitelberger, dyrektor dla wydziału sztuk i przemysłu, z podziwem zwiedzał ową sławną wystawę, gdyż, oprócz 100 prac celniejszych 59 naszych malarzy i rzeźbiarzy, samych dzieł Matejki wystawiono na raz kilkanaście. Osoby ją pamiętające, aż do obecnej chwili zachowują niezatarte o niej wspomnienie.

W spisie dzieł sztuki nadesłanych od 1 lipca 1873 r. do 30 czerwca 1874 r. znajdujemy nazwiska: Alchimowicza, Barącza, Brodzkiego, Chełmońskiego (5 obrazów), Gadomskiego, Gryglewskiego, Kossaka, Kotsisa, Lenartowicza, wspomnianych wyżej 12 dzieł Matejki, Rodakowskiego (3 obrazy), Rygiera, Schouppego, Streita, Szermentowskiego, Szynalewskiego. Po raz pierwszy zjawiają się Alchimowicz Kazimierz, Chełmiński Jan, Kowalski Wierusz Alfred, Piątkowski Henryk. Teofil Lenartowicz wystawia swe rzeźby wraz z Teodorem Rygierem, twórcą pomnika Mickiewicza w Krakowie. Po owej wystawie liczba akcyonaryuszów wzrasta o 540 osób, dochód od wejścia przekracza 2.500 złr. Zakup prywatny przewyższa nawet rok 1870/1, gdyż dochodzi do sumy 6.221 złr. Wystawa nasza, zasilana wciąż pracami całego zastępu artystów, któremu przyświeca przewodnia gwiazda Matejki, stała się znaną w całej Europie. Pisma zagraniczne pełne są pochwał dla rozbudzonego polskiego ruchu artystycznego. Ruch ten zatacza coraz to większe kręgi, porywa artystów rodaków, rozproszonych po całym kontynencie. I tak znajdujemy w spisie wystaw y 1874 r. 5 widoczków szwajcarskich akwarelą, nadesłanych z Zurichu przez Juliana Fałata, obecnego dyrektora Akademii sztuk pięknych. Z Monachium przysyłają obrazy: Brandt, Alchimowicz, Czachórski i Chełmiński, z Florencyi: szereg siedmiu płócien Mirecki, z Wiednia Daniel Penther, z Paryża Szermętowski. Z miejscowych wystawców wymienię obrazy Matejki: »Dźwignienie dzwonu Zygmunta«, »Wernyhora«, »Iwan Groźny«, »Sieroty Jagiełły«. Do nowych sił owego roku należą Ajdukiewicz Tadeusz i Maszyński Julian. Śmierć Henryka Stattlera w Warszawie, Józefa Szermentowskiego w Paryżu są wypadkami 1875 r., obok ukazania się nowego obrazu Chełmońskiego »Noc zimowa« i dwóch doskonałych rzeźb Guyskiego. Debiutują: Koniuszko Wacław, Mroczkowski Aleksander, Pociecha Michał, Tondos Stanisław i architekt Sławomir Odrzywolski.

Z rokiem 1876/7 wzrosła liczba akcyonaryuszów do 3725-ciu. Komisya rozpoznawcza uznała na swych posiedzeniach tygodniowych pokaźną cyfrę 202 prac nadesłanych za odpowiadające warunkom wystawowym. Reprezentacya miasta Krakowa, wskutek przedstawienia Dyrekcyi Towarzystwa, zgodziła się na ważny wtedy dla nas krok, a mianowicie na oddanie połowy piętra w Sukiennicach po odrestaurowaniu, od strony ulicy św. Jana, na urządzenie wystawy Towarzystwa. Obok tej doniosłej uchwały, debiut Aleksandra Gierymskiego i Leona Wyczółkowskiego, znakomitych artystów, rzeźbiarza Tomasza Dykasa, oraz śmierć Aleksandra Kotsisa zamykają ważniejsze wypadki tego roku.

W następnym mamy do zaznaczenia wzrost akcyi do 4.308. Fundusz pomnikowej treści w zrasta tego roku do sumy 10.789.65 złr. Malczewski Jacek wtedy po raz pierwszy daje obrazy »Znachor słowiański«, »Kabyl«, studyum z natury, »Dumka«; obok »Świeczników Chrześcijaństw a« Henryka Siemiradzkiego, które mistrz ten ofiarował wkrótce potem na zjeździe Kraszewskiego w celu utworzenia zawiązku Muzeum Narodowego. Cały szereg artystów poszedł, jak wiadomo, za jego przykładem i temu głównie zawdzięczamy instytucyę, w obecnej chwili do takiego doprowadzoną rozwoju. W 1877 r. debiutują na naszej wystawie Horowitz Leopold, Kochanowski Roman, Kossak Wojciech, Mniszech Andrzej, Pochwalski Kazimierz, Rybkowski Tadeusz i rzeźbiarz Alfred Daun.

Fig. 5. Sukiennice w Krakowie.
Fig. 5. Sukiennice w Krakowie.

 W roku 1878/79 kończymy dwadzieścia pięć lat istnienia Towarzystwa. Najcelniejsze owej epoki utwory artystów naszych, którzy nową chwałę narodowi zjednali, utwory Matejki i Siemiradzkiego schodzą się z okresem głównego rozwoju i działalności Towarzystwa. Wystawy jego były wiernem odbiciem postępu sztuki polskiej, przemawiającej do narodu za ich pośrednictwem. Sława artystów, reprodukcye ich utworów , a zarazem i duch nowego kierunku sztuki polskiej rozchodzą się w najodleglejsze zakąty ziemi naszej i daleko po za jej granice. W roku tym pojawiają się na wystawie po raz pierwszy: Gottlieb Maurycy, Krudowski Franciszek, rzeźbiarze: Błotnicki Tadeusz i Pleszowski Antoni, architekt Jan Feintuch (Zawiejski), późniejszy twórca teatru miejskiego. Cyfry o pożyteczności Towarzystwa w pierwszem dwudziestopięcioleciu wymownie same nawet świadczą:

Od 1884 do 1879r. zakupiono dzieł sztuki za — 315.463 kor. 62h.

Osoby prywatne na wystawach zakupiły za — 81.801 kor. 40h.
Razem za — 397.265 kor. 02h.

Zbadać więc należałoby środki, zapomocą których podobny skutek dał się osiągnąć. Środki te należą do najmniej wybrednych. »Zastanawiając się, czytamy w sprawozdaniu dyrekcyi za rok 1879/80, nad tak świetnym rezultatem i nad tak ciągłym wzrostem Towarzystwa, przychodzimy do przekonania, iż głównym, a nawet można powiedzieć najczynniejszym motorem rozwoju jego, stanowią reprodukcye, które otrzymują bez względu na wygrane wszyscy akcyonaryusze. Przekonanie to czerpiemy nietylko z żądań naszych agentów, licznych korespondencyi członków, lecz co najważniejsze, z czynionych doświadczeń, ilekroć zdarzało się łożyć znaczniejsze sumy na premie. Więc ani możność codziennego zwiedzania wystawy za akcyą, ani wygrana, choćby dość znaczna, ale okazała reprodukcya z dzieł artystycznych, stanowi ten ważny środek, zdolny zapewnić pomyślność instytucyji i poparcie sztuce polskiej.« Ta wzmianka oświetla wybornie stosunek instytucyi do publiczności i tłumaczy nam, dlaczego w chwili, kiedy zmieniono zamiar dawania premii rocznych na wniosek artystów, krytykujących oleodruki, finanse upadać zaczęły wskutek zmniejszania się ilości akcyonaryuszów. W roku, o którym mowa, wynosi ona imponującą liczbę 6.523, a do podniesienia jeszcze świetniejszego stanu przyczyniło się również w znacznej mierze i to, że stosownie do uchwały Reprezentacyi m. Krakowa wyżej wymienionej, Towarzystwo przeniosło się z pałacu biskupiego, zajmowanego od 1871 r. do nowo odrestaurowanych Sukiennic. Wspaniały ten gmach, ozdoba rynku krakowskiego, należącego do najpiękniejszych placów na świecie, sięgający początkiem swym XIII. w., uświetniony tradycyami Kazimierza W. i Jagiełły, doczekał się bowiem gruntownej restauracyi. Rozpoczętą została za inicyatywą prezydenta miasta dra Dietla w 1876 r., ukończona za Zyblikiewicza przez architekta Tomasza Prylińskiego w r. 1879. Piękne attyki Padowana, z 1557 r. pochodzące, uzupełnione Langierówką i klatką schodów od ul. Siennej, stają otworem dla zbiorów dzieł sztuki, nowym blaskiem nasz gród wawelski otaczając. Obszerne sale z górnem oświetleniem, to dla Krakowa rzecz dotychczas niebywała; położenie w środku miasta, rozkład, łatwość przystępu, jak najlepiej odpowiadały przeznaczeniu wystawy. Dyrekcya równocześnie przezorną powzięła uchwałę dla majątku Towarzystwa i dzieł artystów: ubezpieczenia ich od pożaru w krakowskiem Tow. Ubezpieczeń w odpowiednim stosunku do podanej wartości.

Siemiradzki w tym roku wystawia »Taniec wśród mieczów«. Po raz pierwszy w r. 1879 zjawiają się na wystawie krakowskiej Andriolli Michał Elwiro, Buchbinder Szymon i Witkiewicz Stanisław. Zauważyć tu wypada zmianę dotychczasowego systemu zakupna dzieł sztuki raz na rok, na zakupno stałe w ciągu całego roku. Niektórzy artyści bowiem, znajdując się w potrzebie, nie byli w stanie czekać końca roku, przez Dyrekcyę na tak zwany główny zakup przeznaczonego. Najlepsze prace wprost z pracowni z własną często stratą pozbywać musieli, przy zbliżającym się zaś dorocznym terminie zakupna spieszyli z wykończeniem prac, byle wygotować na czas oznaczony. Ta zmiana zakupów oczywiście wpłynęła zbawiennie na dobrobyt artystów i usunęła obawy obniżenia się artystycznego poziomu wystaw, co stanowi wzgląd pierwszorzędnej doniosłości. Rzuca to pewne światło na dziwne nieraz powikłanie stosunków ludzkich. Nie łatwo możnaby się domyślać wpływu zmiany terminu zakupów na poziom twórczości naszych artystów, a jednak wzgląd ten wymagał reformy, którą Towarzystwo owego roku przeprowadziło. Ostatnią uchwałą Dyrekcyi było położenie kresu nadużyciom niektórych akcyonaryuszów, wprowadzających pod mianem »rodziny« gromadnie różne osoby za jedną akcyą na wystawę sztuk pięknych. Zamieniono bowiem ustęp C na akcyach wydrukowanych prawideł w sposób nie dopuszczający dowolnego tłumaczenia. Z nowych talentów na wystawie 1880/81 r. mamy do wymienienia następne nazwiska: Axentowicz Teodor, Ejsmond Franciszek, Herncisz Emanuel, Hirszenberg Samuel, Krzesz Józef, Rosen Jan, Rossowski Władysław, Styka Jan, Żmurko Franciszek.

Liczba członków wzrasta w r. 1881/2 do 9.017, jaką niewiele Towarzystw zagranicznych podówczas poszczycić się mogło. Fundusz »pomnikowej treści« wynosi 17.486 zł. 51 ct. Dyrekcya posiadając do rozporządzenia znaczne sumy, idąc za wnioskami komisyi rozpoznawczej, zakupiła za 20.162 złr. 92 ct. dzieł sztuki. Debiuty następujące: Malarstwo: Dulębianka Marya, Kruszewski Józef, Lentz Stanisław, Reychan Stanisław, Talowski Teodor archit. Rzeźba: Lewandowski Stanisław, Rożniatowska Antonina, Weloński Pius na te szczęśliwe lata przypadają. Jeszcze bowiem pomyślniejszym jest dla Towarzystwa rok 1883-ci. Akcye tego roku dochodzą do bezwzględnie najwyższej ilości 9.417, jednak od owej chwili liczba ich zmniejszać się corocznie zaczyna, jak to widzimy na Tablicy I. Zakup obrazów wynosi niebywałą dotychczas i odtąd sumę 43.262 złr. Nie możemy pominąć milczeniem wystawy zabytków z czasów Jana III, urządzonej w roku jubileuszu odsieczy wiedeńskiej w drugiej połowie Sukiennic krakowskich, która poprzedziła otwarcie tamże Muzeum Narodowego. Rezultat tej wystawy przeszedł wszelkie oczekiwania, dając wspaniały obraz czasów naszego wielkiego bohatera i króla. Wówczas na] naszej wystawie pokazują po raz pierwszy swe prace: Bilińska Anna, Harasimowicz Marceli, Ichnowski Michał, Łuskina Włodzimierz, Merwart Paweł, Sozański Michał, Stachiewicz Piotr, Szymanowski Wacław i Certowiczówna Tola.

Dyrekcya zawiera w następnym roku stosunki z warszawskiem Towarzystwem zachęty sztuk pięknych w Królestwie Polskiem, które umożliwiły obfitsze zasilanie naszej wystawy pracami artystów z Królestwa Polskiego, a również ułatwiły przesyłkę prac artystów krakowskich na wystawę warszawską. W 1884 r. debiutują u nas Bryll Ferdynand, Jezierski Antoni, Stasiak Ludwik, Jasiński Feliks i architekt Karol Knaus. Wynajęcie dotychczasowego pomieszczenia wystawy w Sukiennicach przedłużonem zostało na dalszych lat sześć. Dyrekcya jednakowoż nie spuszczała z oka zamiaru budowy własnego domu, na co użyty miał być w danym razie fundusz zakupna dzieł »pomnikowej treści«, wynoszący podówczas 23.000 złr. Poruszył tę rzecz ówczesny członek dyrekcyi, późniejszy prezydent miasta, Józef Friedlein, stawiając wniosek o żądanie od Rady miasta bezpłatnego odstąpienia części placu Szczepańskiego na cel budowy gmachu wystawy. Wniosek uchwalono, energiczne kroki poczyniono, ale na razie spełzły one na niczem wskutek zupełnego braku interesu dla tej sprawy ze strony Rady miasta. Odtąd ponawiane próby zyskania placu pod budowę są typowymi przykładami z jednej strony zapału, wytrwałości niczem niezrażonej, z drugiej strony najzupełniejszej obojętności. Co lat kilka Towarzystwo ponawiało swoje próby i starania, a Rada miasta odpowiała odmownie — albo nie odpowiadała wcale. Tak było w r. 1888, 1892, 1895.

Wśród tych zajęć, Dyrekcya urządza wystawy dawnym trybem z wielką starannością. W ciągu 1885 r. na korzyść rodziny Grottgera urządza wystawę prac przedwcześnie zmarłego artysty. Na ów rok przypadają debiuty: Popiel Tadeusz, Reyzner Mieczysław, Unierzyski Józef, w dziale rzeźby zaś: Hakowski Józef i Madeyski Antoni.

Dnia 1 stycznia 1886 r. połączyły się Towarzystwa Przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie i Lwowie, a sprawozdanie z tego roku obejmuje sprawy obydwóch zjednoczonych Towarzystw. Myślano również o urządzeniu wystaw dzieł sztuki w większych miastach kraju, coby oczywiście się przyczyniło do rozbudzenia zamiłowania sztuki na prowincyi. Wystawiają podówczas: Boznańska Olga, Fabiański Stanisław, Jankowski Czesław, Masłowski Stanisław, Rostworowski Stanisław, Trojanowski Wincenty, a jako rzeźbiarz Szymanowski Wacław.

W r. 1887, tak obfitym w rozmaitego rodzaju klęski i niepowodzenia ubywa Towarzystwu 2.000 akcyonaryuszów. To tłumaczy dostatecznie skromność sumy, przeznaczonej w tym roku na zakup dzieł do rozlosowania. Wynosi ona około 10.000 złr., kiedy w ostatnich latach dwa razy tyle na ten cel przeznaczano. Pierwszy zakup w 1854 r. nie dochodzi do sumy 2.000 złr. Największy zakup w 1883 r. przekracza 21.000 złr. Od obecnego roku stale w tej rubryce, uwidoczniającej dodatnie skutki zbiorowego działania w celu popierania sztuki, daje się odczuwać upadek. Część odpowiedzialności za ubytek tak znaczny spada jednak na samą Dyrekcyę, która w celu podniesienia wśród akcyonaryuszów zamiłowania do sztuki, za najodpowiedniejszy środek uważała zastąpienie dotychczasowych premii w oleodrukach wydawnictwami albumów. Zamiast kilkanaście tysięcy wydawać corocznie za granicę na reprodukcye, wymagające środków technicznych, których kraj nie posiadał, sądziła Dyrekcya, że roztropniej będzie część tej sumy przeznaczać na nagrody konkursowe za kompozycye dla albumów Towarzystwa, przez polskich artystów wykonane, i starać się drzeworytem lub akwafortą w kraju je reprodukować. Skutek jednak zawiódł całkiem, co było do przewidzenia. Zmiana nie trafiła do przekonania większej części akcyonaryuszów, a znaczny ich ubytek dowiódł, że na tem polu postęp może się odbyć tylko zwolna i stopniowo. Uznając więc konieczność, powrócono do premii chromolitograficznej, jak to widzimy w spisie premii na końcu załączonym.

Zjednoczenie ze Lwowem wywołało nową i znaczną rubrykę wydatków, jak np. przewóz obrazów, pak etc., wynoszących mniejwięcej każdego roku 2.300 złr. Pomimo tego jednak, kiedy Poznań zapragnął zawiązania filii Towarzystwa, Dyrekcya odpowiedziała na to wezwanie z całą gotowością i zawarła układ z sekretarzem Tow. Przyjaciół nauk, hr. Engestrómem i redaktorem »Dziennika Poznańskiego«, p. Franciszkiem Dobrowolskim, mocą którego otwartą została w Poznaniu filia naszego Towarzystwa. Tym sposobem od wschodu na zachód zawarte zostało artystyczne przymierze, z którego nie została wykluczona Warszawa, powierzywszy reprezentacyę swego Towarzystwa sekretarzowi zjednoczonego Towarzystwa w Krakowie. 

Pierwsza wielka wystawa sztuki polskiej we wrześniu 1887 r. w Sukiennicach, na krajowej wystawie rolniczo-przemysłowej w Krakowie, była wymownym dowodem moralnych korzyści z tej łączności wypływających. Zebrano na niej 500 dzieł sztuki, nie wyłączając rzeźb i architektury. Ukazały się na niej: portret własny Anny Bilińskiej, »Spotkanie« Brandta, obrazy Chełmońskiego, Chmielowskiego, Gersona, Gottlieba »Ahasverus«, Gryglewskiego, szereg portretów Horowitza, obrazy Wojciecha Kossaka, Kotsisa, Krzeszą, Krudowskiego, Malczewskiego, n obrazów Matejki, między nimi »Hołd Pruski« i »Wernyhora«, Pruszkowskiego, Rodakowskiego, Schouppego, Siemiradzkiego, Szyndlera, Wyczółkowskiego i wielu innych znanych artystów. Katalog jej, opatrzony krótkiemi notatkami biograficznemi, jest jedną z prób, pierwszych jak sądzę, tego rodzaju polskiej publikacyi. Ukazał się również »Przegląd krytyczny pierwszej ogólnej wystawy sztuki polskiej«, wydany pod redakcyą Stanisława Tomkiewicza, artysty-malarza, poprzedzony wstępem Wojciecha Gersona. Wielka ta wystawa przysparza Muzeum Narodowemu szereg darów, nam zaś przynosi stratę blizko 1.000 złr. przez ubytek dochodu ze wstępów za 4 miesiące jej trwania poniesione. Wystawa ta bowiem zamknęła swe rachunki bez deficytu, ale i bez dochodu. Oprócz wystaw w Krakowie, Lwowie, Poznaniu i Warszawie, zasila sztuka polska ówczesna wystawę Krywulta w Warszawie, a nadto zawsze jedną, dwie a czasami i trzy naraz wystawy w Wiedniu, Monachium, Peszcie, Pradze, lub, jak w 1888 r. w Paryżu. W szeregi artystyczne wstępują podówczas u nas: Kaczor-Batowski St., Bergman Stanisław, Piechowski Wojciech, Tetmajer Włodzimierz, Wodzinowski Wincenty, Żelechowski Kasper i architekt Jan Zubrzycki.

Rozgałęzienie polskiego ruchu wystawowego świadczy o zadziwiającym rozroście produkcyi artystycznej w naszym kraju, a zarazem nadaje wyjątkowego znaczenia działalności naszego Towarzystwa, nawiązującego coraz to większe stosunki z światem artystycznym za granicą. Odezwał się nawet głos od pobratymczego narodu, ażeby Towarzystwo przez założenie filii lub peryodycznej wystawy w Sofii podniosło poziom artystyczny Bułgaryi. Podobne propozycye nadeszły od kolonii polskiej w Ameryce, które od ojczystej oderwane ziemi, około hasła sztuki polskiej pragnęły się zjednoczyć. Reprezentacya lwowska powzięła nadto zamiar urządzenia ruchomych wystaw po miastach prowincyonalnych, jak Przemyśl, Kołomyja, Stanisławów, Czerniowce, gdzie dzieła naszych artystów prawie całkiem dotąd były nieznane. Nawet we Lwowie, w którym zamiłowanie do sztuki nie objawiało się zbytnią frekwencyą na wystawę, czuć się daje pocieszający postęp. Niestrudzony kierownik filii poznańskiej, hr. Engeström, nie ustając w propagandzie na rzecz Towarzystwa, przysparza mu corocznie w Wielkopolsce nowych członków i roznieca nietylko zamiłowanie do utworów sztuki narodowej, ale także poczucie obowiązku popierania tych, którzy się jej poświęcają wśród tak trudnych nieraz warunków materyalnych. Położenie artystów w naszym kraju aż do obecnej chwili było wyjątkowo uciążliwe ze względu na to, że prywatnego zakupu prawie niema, a zamówienia instytucyi zbiorowych są niesłychanie rzadkie. W tem położeniu, Towarzystwo jedno za pomocą zakupów, odbywających się podówczas cztery razy do roku, starało się złemu zaradzić. W innych krajach, jak to przedstawiłem we wstępie, nie mówiąc już o wielkich związkach artystycznych, subwencye, nagrody rządowe zapewniają rozwój rodzimej sztuki. U nas społeczeństwo samo ponosi całe brzemię tego obowiązku, którego spełnienie jedynie ułatwić mogło rozwinięcie działalności Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych.

Debiut Stanisława Janowskiego, wystawienie w r. 1889 dwunastu szkiców do »Dziejów cywilizacyi w Polsce« Jana Matejki, do których sam mistrz napisał objaśnienie, a następnie ukazanie się »Joanny d’Arc«, »Zaślubin Kazimierza Jagiellończyka« i dwóch portretów, są wypadkami tych czasów.

Sprzedaż obrazów na raty, przeprowadzenie wyborów nowej reprezentacyi lwowskiej, podniesienie frekwencyi na wszystkich trzech wystawach: w Krakowie, Lwowie i Poznaniu, zaprowadzenie światła elektrycznego w Sukiennicach, staraniem sekretarza Z. Cieszkowskiego, nawiązanie stosunków z kolonią polską w Ameryce; wreszcie wystawa berlińska i udział Dyrekcyi w zabiegach o uzyskanie na niej osobnego polskiego działu, oto główne sprawy, które przypadło mi zanotować w ciągu roku 1890. Na owej to wystawie berlińskiej Jacek Malczewski otrzymał złoty medal, a cała prasa europejska głosiła sławę naszych artystów. Wśród tych spraw odbiegliśmy trochę od głównego tematu, od przeglądu wystaw. Rzućmy więc okiem na spis dzieł sztuki nadesłanych w ciągu 1890 r. Znajdziemy w nim nowe nazwiska: Augustynowicz Aleksander, Dębicki Stanisław, rzeźbiarz Godebski Cypryan, twórca pomnika Mickiewicza w Warszawie i Kopernika w Bibliotece Jagiellońskiej. W 1891 r.: Austen Antoni, Nałęcz Jan, Podkowiński Władysław, Weyssenhoff Henryk, Holewiński Józef i Łopieński Ignacy, rzeźbiarz Popiel Antoni. W 1892 r. nakoniec obrazy Pankiewicza Józefa, Stanisławskiego Jana oraz projekt restauracyi zamku tęczyńskiego przez architekta Zygmunta Hendla. Z następnego ustępu, dotyczącego czynności administracyjnych Towarzystwa, dowiemy się o wielkim rozwoju zakupów na wystawach w tej epoce, a zarazem o zupełnie równorzędnej akcyi Towarzystw w obu naszych stolicach, Krakowie i Warszawie.

Jeżeli w obu tych miastach dwie równorzędne instytucye z taką skutecznością pracować mogły, świadczy to o ogromnej zmianie, jaka zaszła w usposobieniu społeczeństwa i w ruchu artystycznym w ciągu minionego okresu. Porównanie z pierwszemi wystawami naszego Towarzystwa na ulicy Brackiej, zapełniającej kilka zaledwo pokoi, z ostatnimi rezultatami powyżej przytoczonymi jest jaskrawą tej zmiany illustracyą. Widzimy wyraźnie, co za życie zakwitło w naszym świecie artystycznym, jakie są pośrednie następstwa równoczesnego, tak ważnego, zjawienia się Matejki i Grottgera, od którego niniejszy okres zacząłem. W miejsce kilkunastu nazwisk polskich artystów, reprezentowanych w początkowych latach działalności Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie, mamy teraz całe ich zastępy. Z rokiem każdym nasza szkoła sztuk pięknych nowymi szczyci się talentami, wystawa nasza z nowych cieszyć się może debiutów. Powołanie Matejki w 1873 r. na dyrektora krakowskiej Szkoły sztuk pięknych, a wkrótce potem na członka naszej Dyrekcyi, jest ostatecznym wyrazem wpływu wywartego przez mistrza na cały ruch artystyczny tego okresu.

Zakończywszy na tem przegląd ruchu wystawowego, przebiegniemy ponownie ten okres historyi Towarzystwa, aby zaznaczyć ważniejsze wypadki, mające ogólniejsze znaczenie w jego rozwoju i działalności. 

Jubileusz Uniwersytetu Jagiellońskiego 500-nej rocznicy fundacyi Kazimierza Wielkiego, obchodzony w roku 1864, dał sposobność Towarzystwu ofiarowania starożytnej wszechnicy znanego nam wszystkim portretu Jagiełły przez Löfflera, w bogatych ramach. Obraz ten po dziś dzień jest ozdobą auli Collegii novi. Zaraz następnego roku przyczyniło się ono udziałem znacznym, jak na swe ówczesne środki, w kwocie 300 złr. do restauracyi ołtarza Wita Stwosza w kościele N. Panny Maryi, arcydzieła rzeźby końca XV. w., cennego klejnotu naszej królewskiej stolicy.

Mikołaj Walery Wielogłowski, zasłużony inicyator i sekretarz Towarzystwa Prz. sztuk pięknych, umiera w Krakowie 11 lipca tego samego roku. Przez lat jedenaście organizował i kierował instytucyą przez siebie założoną z wzorową usilnością. Wiemy z poprzedniego ustępu, że Kurzawa uczcił jego pamięć wykonaniem popiersia. 

W 1866/67 r. powstaje we Lwowie, jak wiemy, nowe Towarzystwo. Starając się uregulować stosunki, zawierają towarzystwa krakowskie i lwowskie układ, zmierzający do rozwinięcia wspólnej akcyi. W 1867/8 r. przyczynia się Towarzystwo do odrestaurowania pomników w Żółkwi. Do funduszu stypendyum imienia Józefa Simmlera, zmarłego w 1868 r., który zbierano w Warszawie, przeznaczyło ono 100 rubli. Wkrótce potem nabywa ono (w r. 1869) cykl Artura Grottgera »Lituania«, arcydzieło mistrza, znane i drogie każdemu Polakowi. Kupno to, najcenniejsze ze wszystkich, odegrać miało znaczną rolę w losach krakowskiego Towarzystwa, a zwłaszcza w sprawie budowy własnego gmachu, jak to poniżej zobaczymy. Tegoż roku traci instytucya Władysława ks. Sanguszkę, swego prezesa przez lat szesnaście. Na jego miejsce wybrano Marcelego ks. Czartoryskiego, wielkiego miłośnika sztuki. Lata następne przemijają bez ważniejszych wypadków, są one korzystne dla Towarzystwa. Jest to właśnie epoka przeniesienia się z kamienicy Larysza do pałacu biskupiego (1871). Stan finansowy najpomyślniej się rozwija, rokując najlepsze na przyszłość nadzieje.

Lecz nietylko rozwój materyalny był celem zabiegów dyrekcyi. Młodzież kształcąca się w krakowskiej szkole sztuk pięknych, w przeważnej części bardzo uboga, potrzebowała poparcia. Dyrekcya w tym też celu, za porozumieniem się z zarządem szkoły, wyznaczyła w ciągu każdego roku pięć nagród konkursowych, oraz jedno stałe stypendyum dla kształcenia się w jednej z zagranicznych akademii. Szkoła sztuk pięknych w Krakowie, będąca podówczas jeszcze oddziałem Szkoły technicznej, jedyna podówczas na całym obszarze ziem Polski, dotąd tak ubogo była uposażona, mimo że jej nie jedną naszą chlubę zawdzięczaliśmy, że pomoc Towarzystwa, przychodząca równocześnie z zamianowaniem Matejki dyrektorem tej szkoły, do najważniejszych wypadków w jej rozwoju zaliczyć należy. Dyrekcya Towarzystwa nie pozostała bez wpływu na to zamianowanie, przyjęła udział w usiłowaniach około zyskania środków na przekształcenie szkoły, niemniej o wyjednanie dla dyrektora stałej i odpowiedniej płacy. Do najważniejszych spraw Towarzystwa należy jednak następująca. Powstało równocześnie wówczas w r. 1873, za inicyatywą Matejki, Towarzystwo wzaj. pomocy artystów w Krakowie. Dyrekcya chcąc tej instytucyi przyjść w pomoc, zobowiązała się odtąd płacić jej ⅓ część dochodu z wystawy, który doszedł niebawem w r. 1874 do poważnej rocznej kwoty 2.554 złr., później ulegał różnym wahaniom, aż w r. 1890 dosięgnął swego dotychczasowego maximum: z górą 6.000 złr. Na członków Dyrekcyi zaproszono 1873 r. Matejkę, Łuszczkiewicza i Kossaka, na ich zastępców zaś Szynalewskiego i Jabłońskiego. Sekretarzem zostaje p. Piotr Umiński, pełen gorliwości i zasług dla instytucyi. Rodzina Helclów ofiarowuje Galeryi Towarzystwa, posiadającej dotychczas »Wandę« Piotrowskiego i »Lituanię« Grottgera, obraz Stattlera »Machabeusze«, o czem powyżej obszerniej wspomniałem.

Rok 1875 zabiera członków Dyrekcyi Eustachego Januszkiewicza, Aleksandra Makowskiego i zasłużonego uczonego Józefa Kremera, który od 1861 r. żywy udział brał w pracach Towarzystwa, jako członek Dyrekcyi. Śmierć ta okrywa cały kraj żałobą, z autorem »Listów z Krakowa« i »Podróży do Włoch« tracimy najdzielniejszego owych czasów heglistę i estetyka, tworzącego dopiero u nas, rzec można, tę ubogą aż do obecnej chwili gałąź umiejętności filozoficznych.

W roku następnym tracimy jednego z najdawniejszych pracowników Dyrekcyi, Maurycego Manna i Aleksandra Kotsisa. Szeregu strat poniesionych dopełnia w 1877 r. śmierć Lucyana Siemieńskiego, wielkiego patryoty, poety i znakomitego krytyka, założyciela »Czasu«, autora słynnych tłumaczeń, »Portretów literackich i »Wieczorów pod lipą«. Brał on żywy udział w rozwoju Towarzystwa od początku jego istnienia. Śmierć Władysława Dąbskiego, zasłużonego ofiarodawcy Galeryi swego imienia, na tenże rok przypada.

W 1879 r. przenosi się Towarzystwo do Sukiennic. Na owe lata przypada największa ilość zakupu dzieł sztuki do rozlosowania. Jeżeli bliżej zbadamy linie graficzne przedstawione na Tablicy II-ej, przekonamy się, że aż do 1883 r. biegnie równolegle linia zakupu z linią dzieł sztuki przysłanych na wystawę. (Dla ułatwienia czynności Dyrekcyi rok administracyjny zrównano w 1883 r. z kalendarzowym, stąd na tablicach zauważyć można odtąd jedną tylko datę). Liczba akcyonaryuszów z każdym rokiem o tysiąc wzrasta, dochodząc w 1883 r. do niebywałej dotąd i odtąd liczby 9.417-tu. Liczba dzieł sztuki przysłanych na wystawę wynosi 402, z których zakupiono do losowania 170. Odtąd linie graficzne Tablicy II-ej stopniowo się rozbiegają, z jednej strony wzrasta corocznie ilość dzieł przysłanych, z drugiej zaś maleją dochody Towarzystwa, wskutek znacznego obniżenia się w tych czasach liczby akcyonaryuszów. (Porównaj z Tablicą I. 1883 r.). Myślano wtenczas o budowie własnego gmachu, do czego zbierać było trzeba odpowiedni fundusz zapasowy. Czynniki te zmniejszają od 1883 r. sumę przeznaczoną na zakupno dzieł do losowania. W celu większej przejrzystości dołączyłem tablicę III, przedstawiającą linię graficzną tejże sumy w ciągu pięćdziesięciolecia. Wobec tego spada również cyfra dzieł kupionych, jak to widzimy na tablicy II-ej. W tym jednak czasie nabywa Towarzystwo za 4.000 złr. dzieło Hipolita Lipińskiego: »Wyjście procesyi z kościoła ś. Barbary w Krakowie«, obecnie w Muzeum Narodowem. Na składkę zbieraną w celu zakupna dla Muzeum Narodowego bronzowego posągu Welońskiego »Gladyator« daje Towarzystwo 300 złr. w roku 1882/3, przyczyniając się tem przeważnie do urzeczywistnienia projektu. W 1884 r. umierają Henryk hr. Wodzicki, długoletni wiceprezes Towarzystwa oraz zasłużony obywatel i członek Dyrekcyi, Franciszek Paszkowski. Wkrótce potem (1885) nastąpiła zmiana statutu i zreorganizowanie dyrekcyi, w skład której przybyli nowi członkowie, których wszechstronne działanie największą korzyść Towarzystwu przynieść miało; byli nimi: Zygmunt Cieszkowski, Floryan Cynk, Karol Estreicher, Ludwik Michałowski i Stanisław Tomkowicz. Na prezesa wybrano ponownie Marcelego ks. Czartoryskiego, na wiceprezesa Marcelego Jawornickiego. Muzeum Narodowe otrzymuje od Towarzystwa iure depositario »Machabeuszów« Stattlera, o których poprzednio była mowa, jako dar zaś »Ostatnie chwile Wandy« Maksymiliana Piotrowskiego. Niezadługo potem zdarza się Towarzystwu sposobność poniesienia zasług na szerszem polu. Bierze ono czynny udział w wspaniałej uroczystości przewiezienia zwłok Adama Mickiewicza dnia 4 lipca 1890 r., przeznaczywszy sumę przeszło 1.000 złr. na udekorowanie karawanu oraz wystawienie katafalku w katedrze na Wawelu, które dzięki usilnym pracom Dyrekcyi wypadły odpowiednio wspaniale do nastroju tego dla nas nigdy nie zapomnianego obchodu narodowego. Na rok przed stuletnią rocznicą konstytucyi 3 maja z łona Dyrekcyi również wychodzi bodaj czy nie pierwsza myśl uczczenia godnie tej wiekopomnej daty, przez uproszenie mistrza Matejki o namalowanie obrazu przedstawiającego doniosłą tę chwilę. Cel ten, jak wiemy, nie został osiągnięty, gdyż nadmiar pracy i nadwątlone zdrowie nie dozwoliły mu na czas wykończyć obrazu. Wystawił on bowiem podówczas »Joannę d’Arc«, »Zaślubiny Kazimierza Jagiellończyka z Elżbietą austr.«, dwa portrety, a w roku poprzednim dwanaście obrazów z »Dziejów cywilizacyi w Polsce«. W roku następnym dopiero obraz wykończony darowuje Matejko krajowi, uwieńczając tym darem cały szereg wspaniałomyślnych dla narodu ofiar i poświęceń.

Dział polski na wystawie berlińskiej zainicyowany przez Lucyana Wrotnowskiego z Warszawy, poparty skutecznie przez nasze Towarzystwo, jest najważniejszym czynnikiem owego roku, pomimo największych przeszkód i trudności stawianych ze strony zarządu wiedeńskiego Künstlerhausu. Prezes i sekretarz Towarzystwa udali się osobiście do Berlina, aby na miejscu nieprzyjazne wpływy zwalczyć i sparaliżować. Jeżeli więc dział polski tak niezwykłego doznał na owej wystawie (1891) powodzenia międzynarodowego, możemy to śmiało przypisać usiłowaniom naszej ówczesnej Dyrekcyi. Jest to epoka, w której, jak powyżej powiedziałem, podnosi się bardzo znacznie frekwencya wszystkich trzech wystaw naszego Towarzystwa: w Krakowie, Lwowie i Poznaniu. Zaprowadzono przytem światło elektryczne w Sukiennicach, nawiązano liczne stosunki z zagranicą. Cyfry świadczą, że podjęcie wymienionych spraw wydało korzystne rezultaty. Obrót ogólny z czterdziestu tysięcy podniósł się 1890 roku do 44.491.80 złr. Dochód z wystawy zdwoił się do 6.067.30 złr. Prywatne osoby zakupiły dzieł sztuki na wystawach we Lwowie i Krakowie razem za 15.178 złr., czyli trzy razy tyle co poprzedniego roku. Premie kolorowe, bądź co bądź, są nadal jedynym skutecznym środkiem przyciągania członków, których wkładki stanowią główną podstawę dochodów Towarzystwa. Nakład premii w kwocie 10.326 złr. przysparza wkładek w kwocie 30.600 złr., a nadto 1.174 złr. za sprzedane premie.

Mimo trudnych warunków i okoliczności, zwiększa się 1891 roku liczba członków o 460-ciu, czyli do liczby ogólnej 6.460-ciu. Z dochodów Towarzystwa artystom naszym dostaje się w udziale suma 26.617 złr. Ponowna próba wydania zamiast oleodruku akwaforty Jasińskiego wedle »Konstytucyi 3-go maja« Matejki, dowiodła, że bez premii kolorowej niepodobna pozyskać akcyonaryuszów, jak się pokazało w roku następnym. Suma zakupu prywatnego ustawicznie zato się w zmaga, dzięki ułatwieniu przez sprzedaż obrazów na raty. W r. 1892 wynosiła ona 17.955 złr. Dołączając ją do sumy zakupu, jaki przeprowadziła sama Dyrekcya, dochodzi się do pokaźnej cyfry 27.385 złr.

Pełen jestem obaw znużenia czytelnika nawałem szczegółów, lecz aby w tem monograficznem opracowaniu krakowskiego Towarzystwa nie było źródłowych braków, które kiedyś korzystanie z niego w znacznym stopniu zmniejszyćby mogły, widzę się zmuszonym dać wykaz najważniejszych sum na cele artystyczne obróconych w ciągu 1892 roku, za przeciętny przykład obrany, tembardziej, że jest ostatnim w tym okresie:

a) Nagrody konkursowe — 555 złr.

b) Towarzystwu Wzajemnej Pomocy Artystów ⅓ z dochodów wystawy w Sukiennicach — 746 złr.

c) Koszta przewożenia obrazów między Krakowem, Lwowem, Poznaniem i zagranicą — 2.606 złr.

d) Ubezpieczenie dzieł na wszystkich trzech wystawach — 240 złr.

e) Koszta cła przy wysyłaniu lub powrocie obtazów i dzieł sztuki — 532 złr.

f) Koszta reklamy — 600 złr.

g) Pożyczki udzielane artystom — 2.973 złr.

Razem — 8.242 złr.

Jeżeli te koszta dodamy do ostatnio wykazanej sumy, to okaże się, że fundusze, jakie się w ciągu 1892 r. dostały bezpośrednio w udziale artystom polskim, wynoszą 35.627 złr. Tegoż roku znajdujemy w wykazach warszawskiego Towarzystwa zachęty sztuk pięknych sumę około 30.000 rubli zebraną w tym samym celu. Z tej porównawczej próby dwa wnioski wychodzą. Oba Towarzystwa działają równorzędnie i równomiernie, oba są pożytecznemi instytucyami, dając razem każdego roku naszym artystom znaczną cyfrę dochodu, przewyższającego 60.000 złr.

Są to najwybitniejsze rezultaty, którymi Towarzystwo Przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie w ciągu drugiego okresu swego rozwoju poszczycić się może. Przypomnijmy jeszcze raz najważniejsze momenty na zakończenie: dar portretu Jagiełły Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, udział w restauracyi ołtarza Stwosza, w funduszu Simmlera, nabycie »Lituanii«, poparcie szkoły sztuk pięknych w Krakowie pięcioma nagrodami konkursowemi corocznie oraz stałem stypendyum na wyjazd do Akademii zagranicznych, popieranie przez szereg lat Towarzystwa wzajemnej pomocy artystów w Krakowie trzecią częścią dochodów z wystawy, nabycie »Procesyi« Lipińskiego, dar »Wandy« i »Machabeuszów« dla Muzeum Narodowego, udział w zakupnie »Gladyatora« Welońskiego dla tegoż muzeum, uświetnienie wspaniałego pogrzebu wieszcza, a w końcu organizacya działu polskiego na wystawie berlińskiej. Rzut oka na linię graficzną, przedstawioną na Tablicy I-ej wskazuje, że lata od 1875 do 1883 r. są epoką najwyższego rozwoju Towarzystwa pod względem ilości członków. Nagły spadek w latach następnych przypisać należy premiom niekolorowym, a zwłaszcza uderza w linii graficznej raptowne jej opadnięcie w latach 1886 i 1887 wskutek wydania albumów. Linia stopniowo podnosi się aż do 1892 r., na którym wraz z epoką świetności Towarzystwa zamykam drugi okres jego dziejów.

Fig. 6. Gmach Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych na placu Szczepańskim.
Fig. 6. Gmach Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych na placu Szczepańskim.


III.

Śmierć Jana Matejki i listopada 1893 r. jest w dziedzinie sztuki najważniejszem zdarzeniem spotykającem w tej epoce całe nasze społeczeństwo. Przez 55 lat swego życia dokonał ogromu pracy z trudnością dającej się ogarnąć, a tembardziej należycie ocenić. Niema tutaj miejsca dla najpobieżniejszego nawet skreślenia jego narodowej zasługi. Zaznaczyć tylko mogę, że śmierć ta jest najcięższą stratą, spotykającą nasze Towarzystwo w całym ciągu swego istnienia. Matejko był przewodnią myślą całego minionego okresu działalności Dyrekcyi. Był jej członkiem od 1870 r. nie z nazwiska tylko, ale całą duszą oddanym losom instytucyi, w której z zasady wszystkie swe dzieła najpierw wystawiał, przez to samo wpływając przemożnie na jej rozwój. Do największych zasług jego na tem polu należy założenie poprzednio opisanego Towarzystwa wzajemnej pomocy uczniów Szkoły sztuk pięknych w Krakowie, następnie stałe popieranie biednych artystów, a przedewszystkiem młodych sił drogą zakupna dzieł do losowania, lub pożyczek w wielkiej ilości udzielanych. Słuszne też są słowa nowo obranego, po ustąpieniu ks. Marcelego Czartoryskiego, prezesa Towarzystwa, Henryka Rodakowskiego, wypowiedziane na dorocznem walnem zgromadzeniu członków: »Skon Matejki był zaćmieniem tej jaśni, od której na cały świat cywilizowany sława polskiego malarstwa promieniała. W tych salach, gdzie geniusz jego pośród nas żyje, boleśniej jeszcze czujemy co za skarb śmierć nam wydarła. Pocieszenie w tej jednej tylko znajdziemy myśli, że jak długo ślad polskości na świecie zostanie, wielkie imię Matejki czczone i wielbione będzie«.

Z tem zdarzeniem historycznem wiąże się, jak wiemy, szereg ważnych następstw dla dalszego rozwoju sztuki polskiej. Historyczne malarstwo w całej Europie z rokiem 1870 schodzić zaczyna z widowni, a nowy kierunek natomiast się budzi: kult przyrody. Lata od owego roku do śmierci Matejki są dla polskiego malarstwa epoką przełomu. Szkoła krakowska zasklepia się w manierze mistrza, utwory jego naśladowców mają cechy szablonowego akademizmu. Równocześnie mamy stylowo-rodzajowy akademizm Siemiradzkiego, również chylący się ku upadkowi. Wśród tego podnosić zaczyna głowę w tej epoce kierunek przyrodniczy, przychodzący z zachodu z pracowni Brandta, Gierymskich, Chełmońskiego. Witkiewicz w swej »Sztuce i krytyce« porusza mnóstwo nowych zagadnień, niweczy wszystkie szablonowe tradycye. Ze śmiercią mistrza przewrót jest dokonanym, era przyrodnicza i plein air’u w pełni blasku rozkwita. Julian Fałat zostaje dyrektorem Szkoły sztuk pięknych, zadziwiają nas coraz to większem wyrobieniem artystycznem znani nam doskonale z poprzedniego okresu: Axentowicz, Augustynowicz, Boznańska, Jasiński, Kossak, Pankiewicz, Stanisławski, Tetmajer i Wyczółkowski. Zaczynają się zjawiać nowi artyści, nowe odcienie tego kierunku reprezentujący. Wyspiański coraz to potężniejsze nam daje płody fikcyi literackiej i malarskiej, wtedy zjawiają się Czajkowski Józef, Józef Mehoffer znakomity w swej technice i kompozycyi, rzeźbiarze Antoni Madeyski, Wincenty Trojanowski, Glicenstein, Konstanty Łaszczka, Bolesław Biegas, Ludwik Puszet i Jan Raszka, bardzo utalentowani artyści: Wojciech Weiss, Karol Tichy, Ferdynand Ruszczyc, Kamieński Antoni, Fabijański Stanisław, Czajkowska Marya, Wywiórski i Wygrzywalski, oraz szereg młodszych jak Kamocki Stanisław, Bukowski Jan, Procajłowicz, Rychter Janowska, Szczepkowski, Dąbrowa, Stankiewiczówna Zofia, Edward Trojanowski, Szczygliński, Uziembło, Czajkowski St., Władysław Galimski, Ostrowski, Dunikowski, Filipkiewicz, Knausówna Emilia, Sichulski i Witkowski.

Podczas gdy młodzi artyści pracowitemi studyami dochodzą do coraz to znakomitszych rezultatów, z każdym rokiem widocznych, pewne grono starszych, mających karyerę ustaloną, zawiązuje w 1897 r. towarzystwo »Sztuka« pod honorowem przewodnictwem Józefa Chełmońskiego. Axentowicz, Boznańska, Dębicki, Fałat, Jasiński, Laszczka, Masłowski, Mehoffer, Pankiewicz, Piotrowski, Ruszczyc, Stanisławski, Szymanowski, Ślewiński, Weiss, Wyczółkowski i Wyspiański, oto mniej więcej jego lista członków z lat początkowych.

Wystawy »Sztuki« urządzane dorocznie, bywały zawsze dla naszego Towarzystwa great attraction publiczności. Wszystkie te manifestacye ruchu artystycznego w Krakowie są jakby tłem dla świetnego pochodu arcydzieł spadkobiercy w znacznej mierze ducha Grottgera, Jacka Malczewskiego. Prawie współcześnie ze śmiercią Matejki ukazuje się jego »Melancholia«. Widzenie wstrząsające, przedstawione w tym obrazie otwiera nowy etap w historyi sztuki polskiej. Trzy pokolenia, szukające ratunku i ukojenia zapełniają »wiek ostatni w Polsce«, jak artysta zaznaczył sam na odwrotnej stronie swego dzieła. Odtąd co roku nowe kompozycye artysty poruszają umysły oświeconego polskiego społeczeństwa, że wymienię tylko »Błędne koło«, »Za tropem«, »Polonia«, »Śmierć«, »Wytchnienie«, »Zmartwychwstanie«, »Sława«, przytem szereg portretów świetnych i przykuwających widza poetycznym polotem. To zjawienie się nowego mistrza, i to nowego w całem tego słowa znaczeniu, właśnie w chwili zgonu Matejki, zmiana ogromna w samym artyście i jego pracach od owego momentu zachodząca, usprawiedliwia tem bardziej użyty przezemnie podział historyi Towarzystwa Przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie. W miarę dokładniejszego poznawania tego okresu, a zwłaszcza dzięki ostatnim wynikom zgłębienia prac wielkiego artysty, które ułatwiła zbiorowa wystawa stu dzieł jego w roku zeszłym, przekonamy się, że z całą słusznością ostatni okres w historyi naszego Towarzystwa możnaby nazwać okresem Malczewskiego.

Stosując i tu metodę użytą w poprzednim rozdziale, poświęcę parę słów najprzód charakterystyce wystaw tego okresu. Już w r. 1890 Sprawozdanie Dyrekcyi zaznacza, że ruch na wystawie znacznie się powiększył. Kiedy np. w r. 1891 przesunęło się zaledwie 371 dzieł sztuki przez sale Towarzystwa w Krakowie, kiedy w r. 1892 było ich 383, to w roku, o którym mowa, jest ich 442. Kwota 2081 złr. osiągnięta za bilety wejścia, blizko o tysiąc wyższa niż w roku przeszłym, dowodzi z drugiej strony, że nietylko artyści obficiej zasilili swemi pracami wystawę, ale i publiczność interesowała się nią żywiej i skuteczniej. Zakup tego roku, z powodu spadku ilości akcyonaryuszów, przedstawia się jak następuje: 52 obrazy olejne w cenie 5665 złr., 7 akwarel, pasteli i rysunków 565 złr., 28 rzeźb w bronzie, marmurze i t. d. 1052 złr., 19 sztychów i t. p. 156 złr., razem dzieł 106 w cenie 7438 złr. Myślano wtedy o otworzeniu małego muzeum reprodukcyi dzieł artystów polskich, dającego obraz rozwoju naszej sztuki. Obok innych wielu artystów wystawia Jacek Malczewski dwa portrety i »Święcone na Sybirze«, a Wyspiański 31 różnych pasteli. W r. 1893 debiutuje Czajkowski Józef, Mordasewicz i Wyspiański Stanisław przybyły wtedy z Paryża.

Odkładam na później omówienie zmian w zarządzie w tym czasie zaszłych. Ważnem dla losu wystaw było odłączenie się 1894 r. filii lwowskiej. Przekształciła się ona w niezależne od nas samodzielne Towarzystwo z siedzibą we Lwowie. Rozłączenie nastąpiło za zgodą obopólną. Wystawa krajowa we Lwowie spowodowała słabszą frekwencyę naszych wystaw, to też i finansowy stan staje się niepomyślnym. Pod względem wartości dzieł sztuki daje się stały postęp odczuwać. Zaznaczę tu przejściowo szereg pastelów Olgi Boznańskiej, akwarele Fałata, obrazy Aleksandra Gierymskiego, Wierusza Kowalskiego, Jacka Malczewskiego. Obok nich znów cały szereg dzieł Wyspiańskiego. Tegoż roku objęła dyrekcya nadzór nad odrestaurowaniem kościoła Franciszkanów w Krakowie i nad wykonaniem wspaniałej jego polichromii. Przyczyniła się również znacznym darem do nagrody konkursu w tym celu rozpisanego, którą, jak wiadomo, Wyspiański otrzymał i dał naszemu miastu wspaniały owoc swojej genialnej twórczości. Debiutuje u nas wtedy Józef Mehoffer, dając 1 portret i 15 studyów, Z nim równocześnie ukazują się prace Dymitrowicza Ludomira, Trojanowskiego Wincentego i nawet Sobiesława Bystrzyńskiego, sympatycznego artysty jubilata sceny krakowskiej.

Jedną z ważniejszych artystycznych czynności Dyrekcyi w r. 1895 było ogłoszenie konkursu na obrazy o swojskich tematach w celu znalezienia dobrego obrazu do reprodukcyi na premię. W konkursie brało udział 22 malarzy, którzy nadesłali 24 obrazów. Wyznaczono dwie nagrody po 400 złr., jedną z 200 złr. Dwie pierwsze otrzymali: p. Ludwik Stasiak za obraz »Jasna Góra« i p. Antoni Piotrowski za »Spotkanie«, drugą otrzymał p. Samuel Hirszenberg za obraz »Sobotnia siesta«. Konkurs nie dał wprawdzie dzieła zdatnego na premię, ale obudził zainteresowanie u publiczności. Roku tego urządzono wystawę pośmiertną prac Antoniny Rożniatowskiej. Wystawia po raz pierwszy wtedy Wilhelm Kotarbiński.

Wobec zbliżającej się chwili koniecznego opuszczenia Sukiennic, z powodu rozszerzenia się pomyślnego Muzeum Narodowego, już w r. 1896 podjęto energiczne starania o uzyskanie od miasta stosownego placu pod budowę własnego domu Towarzystwa. Ogłoszono również nowy konkurs na obrazy treści religijnej o trzech nagrodach w kwotach 1000, 600 i 400 koron. Autor wybranego na premię obrazu oprócz tego otrzymać miał 600 koron. Zaznaczam wreszcie pojawienie się pięciu obrazów Stanisława Witkiewicza, między którymi znajdował się »Wiatr halny«, cieszący się zasłużonem powodzeniem. Debiutują wtedy: Tichy Karol i rzeźbiarze Glicenstein Henryk i Puszet Ludwik. Liczba dzieł wystawionych w salach Towarzystwa owego roku wynosiła 508, fundusz żelazny wynosi 28.600 złr., a fundusz pożyczkowy ma u artystów na pożyczkach 3360, w gotówce 159.83, razem 3519.83.

Konkurs na obraz treści religijnej następne w 1897 r. wydaje rezultaty: 1-sza nagroda: Stanisław Wyspiański za karton na witraż przedstawiający św. Franciszka; 2-ga Włodzimierz Tetmajer za tryptyk »Kolenda«; 3-cia Wincenty Wodzinowski za »Pogrzeb«. W owym roku ofiarowuje Towarzystwo Muzeum narodowemu portret biskupa Ludwika Łętowskiego przez Karola Emila Boratyńskiego i Rogozińskiego płaskorzeźbę »Chrystus kuszony przez szatana« znaną nam z poprzedniego. Jako depozyt zaś pozostawia tam swe rzeźby: Filippiego Parysa »Na bruku warszawskim«, Pleszowskiego »Ślepiec«, Ostrowskiego »Polonia«. Rzut oka na tablicę II-gą pouczy nas o ogromnym przyroście liczby dzieł nadsyłanych na nasze wystawy w ciągu tego okresu. Rośnie ona w stałym postępie z każdym niemal rokiem. Liczba dzieł wystawionych w salach naszego Towarzystwa doszła tego roku do 766 sztuk, a sprzedaż prywatnym osobom dochodzi do 12.818 złr., wzrasta więc o 6.605 złr. w porównaniu z zeszłym rokiem. W spisie dzieł sztuki znajdujemy między wieloma innemi nazwiska rzeźbiarzy Biegasa Bolesława i Raszki Jana. Jacek Malczewski daje na wystawę portret Asnyka, studyum chłopca, obrazy »Codzienny gość«, »Błędne koło« i wiele innych. Wystawiono przytem kartony Matejki do dekoracyi kościoła N. P. Maryi w Krakowie, Stanisławski zaś szereg krajobrazów, Wyczółkowski i Wyspiański mnóstwo pokazują swych utworów.

W r. 1898 po raz pierwszy ukazują się tu prace Wojciecha Weissa i Konstantego Laszczki. W następnym zaś roku urządzono okazałą pośmiertną wystawę dzieł Juliusza Kossaka, jako hołd dla zmarłego wielkiego artysty i członka Dyrekcyi, oraz wystawę prac Siemiradzkiego. W ciągu tego roku liczba dzieł wystawionych dochodzi do 1022 sztuk; między niemi mieliśmy do zaznaczenia debiut Bukowskiego Jana.

Nadchodzi 1900 rok jubileuszu reorganizacyi drogiej naszej Wszechnicy Jagiellońskiej, w którym, okryta pięciowiekową chlubą swej cywilizacyjnej misyi, odbierała hołd zasłużony od reprezentantów całego naukowego świata. Z powodu tego obchodu urządziło Towarzystwo Przyjaciół sztuk pięknych wystawę dzieł sztuki, złożoną z 252 wyborowych prac najlepszych naszych artystów, jak o tem świadczy ozdobnie wydany katalog tej wystawy. W ciągu całego zaś 1900 roku nadeszło na wystawę 717 dzieł sztuki, których spis zawiera kilka interesujących szczegółów: Antoni Austen nadsyła przeszło 70 swych utworów, Chełmoński 6 obrazów, konkursowe dzieła przedstawiają 16 ciekawych projektów dekoracyi kaplicy królowej Zofii, Józef Krzesz, oprócz wielu obrazów i portretu, własnego wystawia znany cykl »Ojcze nasz«. Jacek Malczewski znów dziesięć prac nam pokazuje, między niemi słynne »Zmartwychwstanie«. Józef Mehoffer sławne swoje kartony do witrażów kościoła św. Mikołaja we Fryburgu. Ferdynand Ruszczyc debiutuje na naszej wystawie całym szeregiem ślicznych obrazów, obok niego wystawiają tu po raz pierwszy Edward Trojanowski obrazy z Paryża i Zakopanego, Dąbrowa Eugeniusz, Kamieński Antoni, Kamocki Stanisław, i Stabrowski Kazimierz.

Rok 1901 jest ważnym momentem w dziejach Towarzystwa. Przenosi się ono bowiem do własnego okazałego gmachu, wzniesionego na placu Szczepańskim. Obszerniejszy opis przeprowadzenia tego dzieła znajdzie czytelnik poniżej.

Wszyscy pamiętamy ów piękny dzień majowy, w którym nastąpiło uroczyste otwarcie nowego gmachu. Stanowi ono nową erę w jego dziejach. Jest zapowiedzią trwałego powodzenia na przyszłość. Uroczystość miała bardzo wesoły i swobodny charakter, jak przystało na otwarcie przybytku sztuki. Opis jej wyjmuję z »Czasu« z dnia 11 maja 1901 r. Przed godziną 11-tą otwarto wejście do wspaniałego przedsionka, a wkrótce ożywiło się ono napływającymi licznie uczestnikami zapowiedzianego otwarcia i poświęcenia gmachu. Uczestnicy gromadzili się w głównej sali, gdzie prezes Towarzystwa hr. Raczyński, grono członków dyrekcyi Towarzystwa i grono artystów przyjmowało przybywających z całą uprzejmością. Niebawem zapełniła się sala. Wśród zebranych byli: Jego Eminencya X. kardynał Puzyna, X. arcybiskup Dr Bilczewski oraz X. biskup-sufragan Nowak; X. infułat Krzemieński, X. rektor Spis, X. prałat Dr Bukowski. Dalej prezes Akademii Umiejętności JE. hr. Stanisław Tarnowski i sekretarz generalny radca dworu prof. Dr Stanisław Smolka; JE. komendant korpusu bar. Albori; rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Dr M. L. Jakubowski z senatem akademickim i licznem gronem profesorów; prezydent miasta p. Friedlein oraz I wiceprezydent prof. Dr Juliusz Leo z Radą miasta; prezes Rady powiatowej Dr Franciszek Paszkowski. Z naczelników władz obecni byli: JE. prezydent Czyszczan, p. wiceprezydent Dr Morelowski, naczelnik dyrekcyi skarbu hr. Michał Dzieduszycki, p. dyrektor Korotkiewicz i p. dyrektor poczty Maryan Biliński. Zauważyliśmy dalej redaktorów pism miejscowych, redaktora »Tygodnika Illustrowanego« Dra Wolffa, wielu artystów miejscowych i przejezdnych — tudzież liczne grono pań.

Akt otwarcia rozpoczął się przemówieniem prezesa Towarzystwa hr. Edwarda Raczyńskiego, który znajdując się w otoczeniu I wiceprezesa Dra Stanisława Tomkowicza i II wiceprezesa Piotra Stachiewicza, oraz sekretarza p. Seweryna Bohma, przemówił, jak następuje:

»W imieniu Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych witam panów tem serdeczniej, iż czynię to we własnym jego domu. Postawienie takiej siedziby było długoletniem życzeniem naszem: raz, bo chcieliśmy dać Towarzystwu szerszą i trwalszą podstawę, a bardziej jeszcze, bo sądziliśmy, że ścieśnimy i zgłębimy węzły, które je z Krakowem łączą. Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych cieszyło się oddawna łaską i względami miasta i kraju. Nie jest to tyle zasługą, ile raczej dowodem, że istnienie jego i cele odpowiadają rzeczywistej potrzebie. Przekonani, że sztuka jest jednym z najważniejszych czynników cywilizacyi, że rozwój jej dodaje blasku i żywotności całemu społeczeństwu, służymy jej gorliwie. Spotykaliśmy się jednak niekiedy z zarzutem, że nie jesteśmy Stowarzyszeniem artystów. Ale właśnie dlatego, i tem łatwiej, możemy nie solidaryzować się z żadnym z przeróżnych kierunków, które z wielką może dla niej korzyścią, w sztuce się objawiają. Jesteśmy bowiem jedynie pośrednikami pomiędzy artystami a publicznością, rozpowszechniając jako premie, reprodukcye wybitnych obrazów polskich, rozlosowując zakupione w miarę zasobów dzieła sztuki, a w salach wystawowych dając publiczności sposobność poznania utworów artystów naszych, których uczy się ona cenić i kochać. Do tego zadania, do tego obowiązku poczuwa się Towarzystwo w zupełności — a jeśli usiłowania nasze podlegały niekiedy krytyce, to było to, w najgorszym razie, chyba winą mylnego zapatrywania się z naszej strony, lub niedostatecznego wykonania — ale nigdy złej woli lub nieszczerych chęci.

W tem też poczuciu śmiemy liczyć na sympatye i poparcie tak artystów, którym i nadal wiernie służyć chcemy, jak i ogółu, którego jesteśmy, że się tak wyrażę, przedstawicielami. Poparcie to przysporzy nam środków materyalnych, tak nam bardzo potrzebnych, i doda sił moralnych, abyśmy, pokrzepieni na duchu, obowiązkom naszym sprostać zdołali w skromnym, lecz użytecznym zakresie naszej działalności. Że zaś sprawy ludzkie — podług dawnego zwyczaju i tradycyi — od Pana Boga zaczynać należy, zwracam się więc z pokorną prośbą do JWiel. księdza Infułata, aby dom nasz najłaskawiej poświęcił raczył«.

Spełniając prośbę prezesa, X. infułat Krzemieński dopełnił poświęcenia całego gmachu, poczem powróciwszy do głównej sali, przemówił do zebranych, życząc rozwoju Towarzystwu i upominając, aby nigdy nie zapominało, że mury tego gmachu są poświęcone; że stąd nie powinno nigdy płynąć zgorszenie, ale poparcie powinna znajdować sztuka, podnosząca ducha. Mówca zwrócił się następnie do artystów polskich i zaznaczył, że pracują oni w trudnych warunkach materyalnych, ale pracować powinni zawsze z myślą o Bogu, a na pożytek Kościoła i Ojczyzny. Słowy »Szczęść Boże« zakończył X. infułat swoje piękne przemówienie.

Nowy gmach Towarzystwa jest jedną z ciekawości naszego miasta. Wywołał on wcale obszerną polemikę między przychylnymi a źle usposobionymi krytykami. Czytelnika, pragnącego obszerniejszej jego oceny, odsyłam do wybornego artykułu dra Konstantego M. Górskiego w »Architekcie« z r. 1901 nr. 2. Tu ograniczę się do paru słów opisu. Gmach Towarzystwa ma kształt prostokątu w swym rzucie poziomym. Boki jego dłuższe zwrócone są ku plantom z jednej, a placowi Szczepańskiemu z drugiej strony. Bok węższy, zwrócony ku południowi uważać można za fasadę główną ze względu na ozdobny, z ciosu wykuty, portal wchodowy. Przeciwległy bok północny posiada wejście drugorzędne, przeznaczone dla administracyi. Podstawą kompozycyi architektonicznej jest okazały cokuł z ciosu i kamienia łamanego. Od placu Szczepańskiego w rezalicie środkowym umieszczono wielkie spiżowe popiersie Matejki, dzieło p. Antoniego Madeyskiego, który własnym funduszem przyczynił się do połowy kosztów odlewu bronzowego. Podział rezalitu przeprowadzono zapomocą pilastrów neo-jońskich; ciosowe obramienia biustu i attyka szczytowa w nowożytnym stylu, związane są z motywami portalu. Na prawo i lewo po dwa duże okna w każdem piętrze, narożniki wzmocnione lizenami ozdobnymi. Ku plantom, tej najpiękniejszej stronie, na którą budynek patrzy, należało, jak sądzę, zwrócić wejście główne. Niema żadnego jednak w tej fasadzie otworu. Ścianę zdobi podobny rezalit jak na odwrotnej stronie. W jego niszy środkowej ma stanąć popiersie Siemiradzkiego. Po bokach zamiast okien umieszczono biusty Juliusza Kossaka przez Rygiera, Henryka Rodakowskiego przez Popiela, Marka Marcelego Guyskiego przez Laszczkę, i Feliksa Księźarskiego, architekta, przez Błotnickiego. Portal od fasady bocznej jest nieorganicznie zbudowany, o czem przekonać się można dostatecznie, oglądnąwszy go z profilu. Ornamentacya jego szczytu, dosyć ciężka, przedstawia trzy tarcze, godło artystów, wśród rozwiniętego pnia wawrzynu. Całość wieńczy promienista głowa w kształcie aktroteryi, oraz dwie wazy ornamentalne, nad kolumnami umieszczone. Wejście od prześlicznego ogrodu, którym są nasze planty, nadałoby gmachowi daleko więcej wygląd przybytku sztuki, niż ma go obecnie.

Gmach Towarzystwa od placu Szczepańskiego.
Gmach Towarzystwa od placu Szczepańskiego.

Wiemy jednak jak ściśle należało się trzymać pierwotnego projektu, a wątpliwem jest nawet, czy miasto zgodziłoby się na taką zmianę. Należało przytem zastosować się do szczupłości gruntu i nietykalności rzutu poziomego Zaremby. Brak środków na wykonanie okazalszego gmachu nie pozwalał, a architekt był zmuszony do niewolniczego wykonania narzuconych mu z góry warunków Magistratu. Dość powiedzieć, że wystąpienie rezalitu od placu Szczepańskiego o 30 cm. wywołało burzę ze strony zarządu miejskiego i wstrzymanie chwilowe robót budowlanych. W takich warunkach, wobec społeczeństwa nie pojmującego potrzeby gmachu dla wystaw dzieł sztuki, tam gdzie istnieje Akademia sztuk pięknych, targującego się latami o skrawek gruntu, który każda europejska stolica daremnieby niewątpliwie oddała, niepodobnem było oczekiwać innych rezultatów.

Chłód kompozycyi całego gmachu przerywa motyw wysoce artystyczny, który sam wystarcza do nadania mu prawdziwie monumentalnego nastroju. Mowa tu o fryzie w stiuku rzeźbionym, zdobiącym od góry ⅓ część powierzchni ścian zewnętrznych.

»Uwieńczeniem całości, czytamy w spomnianym artykule dra K. M. Górskiego, jest wspaniały fryz, skomponowany przez J. Malczewskiego, pod jego kierunkiem wyrysowany w wielkości naturalnej przez dwóch braci Czajkowskich, a wreszcie wykonany w stiuku przez p. Jana Iwana z Wiednia. Fryz przedstawia dwa pochody, wyruszające w przeciwnych kierunkach ze ściany północnej i spotykające się na południowej; pochód artystów szczęśliwych tryumfatorów, ten roztacza się na fasadzie wschodniej około biustu Matejki, oraz pochód tych, których sztuka łamie, ten drugi ciągnie się stroną zachodnią, wśród popiersi ludzi mniej sławnych i rozgłośnych. Zaczyna się to od zabawek dziecinnych z małym Pegazem-źrebięciem, następują lata szlachetnego współzawodnictwa, młodzieńczych przyjaźni a wreszcie figury kroczące z obu stron ku południowemu frontowi zaczynają nieść dzieła twórcze, rzeźbione głowy, zwoje rysunków i drobne budowle. Po jednej stronie towarzyszy im jednak Wiara, Miłość i Nadzieja, którą Malczewski pojął w sposób śliczny a, o ile wiem, zupełnie nowy. Ufanie przedstawia młody Tobiasz z rybą, której żółć uzdrowi jego ojca. W drugim orszaku kroczą obok artystów Rozpacz, Ból, Zwątpienie, przepyszne postacie z tego piekła ludzkiej boleści, którego malarzem i tłómaczem jest wielki Jacek Malczewski. Na południowym froncie stanęli obaj przywódcy dwóch pochodów i obydwaj uklękli przed swą Muzą. Ale jacyź odmienni. Jednemu bogini podaje wieniec, Pegaz stoi przy nim z rozpostartemi skrzydłami, dumny z przebytej drogi. Druga Muza zdaje się pocieszać nieszczęsnego artystę, któremu wręczy tylko gałązkę, podobną do palmy męczeńskiej, a który z taką męką i pokorą i beznadziejną żałością głowę rękami zasłonił. Pierwszemu artyście grają na trąbach głośnych, drugiemu na szałamajce i jego Pegaz ledwo się trzyma na nogach, zwieszając skrzydła, jak ptak ranny.

Fig. 8. Rzut poziomy gmachu.
Fig. 8. Rzut poziomy gmachu.

Tak na pięknym, udatnymi biustami ozdobionym gmachu, przypomniano nie tylko twarze zwycięzców i kolej losów zwycięskiego artysty, ale dano i obraz rozpaczy tych, których życie boli albo moc sztuki chwilami opuszcza. I zrobił to pełnem litości i współczucia sercem Malczewski, który na jakimś przyszłym gmachu Towarzystwa będzie miał również swe popiersie, jedno z szeregu kolosalnych«.

Wnętrze gmachu wybornie jest zastosowane do potrzeb wystawy. W suterenach mieszczą się obszerne składy, pracownie dla rozpakowywania i wysyłania dzieł sztuki, windy do ich podnoszenia służące, słowem wszelkie techniczne udoskonalenia. Rzut poziomy parteru lepiej dozwoli czytelnikowi ocenić przejrzystość i celowość rozkładu. Przez ozdobny i pełen wesołego nastroju westibul, którego przekrój załączam, dostajemy się wprost do głównej sali wystawowej, mającej prawie 200 m² powierzchni. Światło górne jest dobrze do jej rozmiarów ustosunkowane, co w nowożytnych salach wystawowych jest najważniejszym względem. Powierzchnia oszklona wynosi tu, jak sądzę na oko, ⅔ całej powierzchni sali. W głębi za nią wchodzimy na lewo do bocznej (76 m²) sali wystawy, na prawo do pokoju dla mniejszych obrazów przeznaczonego, za którym jest salka na akwarele, rysunki i t. p., oba ostatnie pomieszczenia o obfitem świetle bocznem.

Fig. 9. Przekrój sieni wchodowej.
Fig. 9. Przekrój sieni wchodowej.

Oprócz tego na lewo od westibulu jest sala o powierzchni około 60 m², przeznaczona dla wystaw oddzielnych. Światło jej górne zupełnie wystarczające. Drzwi osobne łączą ją w razie potrzeby z główną salą. Na prawo zaś od westibulu wchodzimy do kancelaryi, obok której jest szatnia oraz schody wiodące do większej salki na I-em piętrze, przeznaczonej dla zarządu. Nad westibulem urządzono skład wygodny dla ram, nakładów premii i obrazów chwilowo przechowywanych, o którym osobną wzmiankę zauważyć będzie mógł czytelnik w wykazie kosztów budowy.

Nad północno-wschodniemi salkami parteru mieści się wygodny, pełen światła i powietrza, apartament sekretarza, połączony z wejściem północnem ogniotrwałą klatką schodową. Wzdłuż jej ściany urządzono windę wyżej wspomnianą. Gmach cały oczywiście doskonale zwentylowany, skanalizowany, opatrzony przewodami gazowymi i wodociągowymi stoi na wysokości techniki budowlanej naszego stulecia. Pokryty jest blachą żelazną, konstrukcye wiązania są żelazne, a ścieki wody deszczowej umiejętnie odprowadzone. O ile strona zewnętrzna, niezupełnie szczęśliwie udana, może zaciekawiać widza widoczną chęcią wyzwolenia się z szablonu i poszukiwania nowych motywów, o tyle uważać można wnętrze gmachu za skończoną, doskonałą całość, w której od wejścia aż do strychu panuje wszechwładnie logiczna i jasna myśl przewodnia twórcy gmachu, p. Franciszka Mączyńskiego. W księdze pamiątkowej Towarzystwa należy mu się zaszczytne miejsce, na które swą pracą w zupełności zasłużył.

W nowym gmachu rozwijać się zaczyna Towarzystwo ze zdwojoną usilnością. O rozwoju tej działalności świadczy najlepiej ruch obrazów na wystawie. Liczba przyjętych i wystawionych malowideł i rzeźb w r. 1901 doszła cyfry 1073, w której to liczbie nie mieszczą się utwory, będące przedmiotem oddzielnych wystaw. Jeżeli się zważy, że wskutek przenosin Salonu z Sukiennic do nowego, własnego gmachu musiano zamknąć wystawę na przeciąg dwóch blisko miesięcy, i że w r. 1900 zgłoszono i wystawiono ogółem 916 dzieł sztuki, natenczas okaże się, że ruch obrazów w Salonie Towarzystwa zwiększył się w roku, o którym mowa, bardzo znacznie. Z wystaw oddzielnych, którym Towarzystwo udzieliło jedynie gościny w swym gmachu, podnieść należy: wystawę obrazów Józefa Krzeszą, obejmującą w liczbie kilkudziesięciu płócien wspomniany wielki cykl obrazów p. t. »Ojcze nasz«, wystawę obrazu Franciszka Źmurki p. t. »Gwiazda Betlehemska« retrospektywną wystawę dzieł Stachowicza, urządzoną przez Towarzystwo miłośników historyi i zabytków miasta Krakowa, która się przyczyniła do gruntownego poznania twórczości tego czysto krakowskiego artysty, wystawę zbiorów p. Feliksa Jasińskiego, obejmującą akwaforty Klingera, sztychy Dürera i obszerną kollekcyę barwnych drzeworytów japońskich — i wreszcie kilkakrotnie powtarzające się wystawy reprodukcyi arcydzieł malarskich ze znakomitych zbiorów prof. Józefa Siedleckiego, z których największem powodzeniem cieszył się komplet reprodukcyi dzieł Arnolda Böcklina.

Osobna jeszcze wzmianka należy się urządzonej w maju i czerwcu inauguracyjnej wystawie w nowym gmachu; uroczystym bowiem charakterem swoim wyróżniła się ona od zwykłej nieustającej wystawy, a skupiwszy pod jednym dachem prace wszystkich artystów bez różnicy kierunków i zasad, obudziła żywe zajęcie wśród kół artystycznych Krakowa, a nawet całej Polski. Z wystawą tą połączone było przyznanie nagrody 2000 koron z daru prezesa Towarzystwa dla autora obrazu, uznanego za najlepszy, a która to nagroda przypadła Jackowi Malczewskiemu za tryptyk illustrujący bajkę Lenartowicza, a zatytułowany »Anioł«.

Główny nacisk w ciągu tego roku położono na uregulowanie spraw finansowych, wywołanych budową własnego gmachu. Odkładam na później obszerniejsze omówienie tego przedmiotu. Tu zaznaczę, że w ciągu 1901 r. liczba dzieł przysłanych na wystawę wynosi 1065. Jak to widzimy na II-ej tablicy graficznej jest to najwyższa cyfra, jaką aż do obecnego roku kiedykolwiek przysłano. W spisie ich znajdujemy prawie wszystkie nazwiska artystów współczesnych. Jacek Malczewski jedenaście obrazów wystawia, między nimi »Anioła« i »Ukojenie«. Debiutują na naszej wystawie: Antoni Procajłowicz szeregiem krajobrazów, Rychter Janowska Bronisława, Henryk Szczygliński i Henryk Uziembło. Stanisławski wystawia 13 obrazów, Wyspiański witrażowe kartony Henryka Pobożnego i św. Stanisława. Pankiewicz Józef wystawia po raz pierwszy swe akwaforty, architekt Ekielski Władysław »Synagogę w Tarnowie«.

Pozostawione własnym siłom, dało Towarzystwo nasze w r. 1902 dowód niezwykłej zapobiegliwości i ruchliwości. Świadczy o tem fakt, że oprócz zwykłej naszej nieustającej wystawy, w której brało udział 188 artystów z 948 dziełami sztuki, znalazło miejsce w naszym gmachu 12 oddzielnych wystaw. I tak zaraz z początkiem roku daliśmy gościnę kilkudziesięciu utworom holenderskiego malarza Tooropa i wystawie akwafort Maksa Klingera, ze zbiorów p. Feliksa Jasieńskiego. W miesiącach lutym i kwietniu, zajęły małą salę przepyszne reprodukcye z obrazów Bocklina a potem Halsa i Holbeina, gromadzone z takim zapałem dla Muzeum Narodowego przez prof. Józefa Siedleckiego. W ciągu kilku następnych miesięcy urządziliśmy wystawy: Rochegrosse’a, wystawę akwarell, pasteli i rysunków (połączoną z pieniężną nagrodą »Tygodnika Illustrowanego«, wystawę krajobrazów p. Dąbrowy, wystawę cyklu obrazów »Quo vadis« p. Stachiewicza, a nadto staraniem prof, dra Jerzego hr. Mycielskiego, prezesa Towarzystwa opieki nad polskimi zabytkami sztuki i kultury, przeznaczoną na cele tego Towarzystwa, wystawę dawnych malarzy włoskich, flamandzkich, holenderskich i t. d. w dwóch seryach, z których pierwsza obejmowała między innemi dzieła takich mistrzów, jak: Bonifazio Veronese starszy, Łukasz Cranach starszy, van Dyck, van Hellemont, Vernet, Canaletto, Bacciarelli i Lampi; druga: Tintoretta, Luca Giordana, Grassiego i innych, ze zbiorów polskich.

Ostatnie miesiące tego roku poświęcono nowożytnej sztuce czeskiej i rodzimej. Przez grudzień wszystkie sale gmachu wypełniły się pracami artystów praskich, związanych w stowarzyszenie »Manes«. Wystawa ta o wysokim ogólnym poziomie artystycznym, dała sposobność publiczności zapoznać się ze sztuką pobratymczego narodu. Od 15-go października do końca listopada trwał »I Salon polski 1902«, urządzony staraniem »Stowarzyszenia artystów polskich«. Ta pierwsza wystawa Stowarzyszenia, jego racyonalne kierownictwo, wykazały potrzebę i pożytek zogniskowania wszystkich artystów i wszystkich kierunków i dowiodły, że zadanie to da się z biegiem czasu doprowadzić do jeszcze dzielniejszych rezultatów, czego dla dobra polskiej narodowej sztuki i interesu artystów najgoręcej życzyć należy. Dlatego z całą gotowością odstąpiło Towarzystwo na ten cel sale wystawowe wraz ze służbą i administracyą i najchętniej usługi swe nadal ofiarowuje. Rok 1902 objął nadto przygotowania do wystaw oddzielnych, które dopiero w r. 1903 doszły do skutku, a mianowicie: wystawa rzeźb Wacława Szymanowskiego i wystawa czterech pejzażystów pp. Czajkowskiego Stan., Kamockiego, Procajłowicza i Szczyglińskiego. Jak w latach ubiegłych, przeznaczyło i tego roku Towarzystwo 400 koron na nagrody za najlepsze studya w Akademii sztuk pięknych, niosło również pomoc materyalną z funduszu pożyczkowego, wynoszącego wtedy 15.171 koron. W r. 1902 debiutują u nas malarze: Czajkowski Stanisław, Galimski Władysław i Ostrowski Władysław. Obok nich wystawia swe rzeźby Ksawery Dunikowski.

Ten zwiększony ruch artystyczny daje się jeszcze silniej odczuć w przedostatnim roku 1903. Z liczby 853 dzieł sztuki, które w salach Towarzystwa gościły, przypada przeszło połowa na oddzielne wystawy polskich i zagranicznych artystów. W szeregu ich zajęła naczelne miejsce zbiorowa wystawa stu dzieł Jacka Malczewskiego, stanowiąca prawdziwą epokę w dziejach sztuki polskiej, głębsze i trwałe zostawiając po sobie wrażenie. Katalog jej znakomicie napisany przez prof. Dra Jana Bołoz Antoniewicza we Lwowie jest ważną tej wystawy pamiątką. Rzuciła ona wiele światła na twórczość mistrza, dała go nam lepiej poznać i odczuwać. Również doniośle zaznaczyły się wystawy Towarzystwa »Sztuki« i »II-go Salonu okrężnego«, obejmujące przeszło 250 dzieł najnowszego dorobku artystów polskich. Nadto doprowadzono do skutku wystawę dzieł Aleksandra Gierymskiego, Wacława Szymanowskiego, jakoteż czterech pejzażystów krakowskich pp. Stanisława Czajkowskiego, St. Kamockiego, A. Procajłowicza i H. Szczyglińskiego. Z dzieł zagranicznych malarzy przesunęły się przez sale Towarzystwa: wystawa prac hiszpańskiego malarza Benlliure y Gil i Arnolda Böcklina. Ta ostatnia dała po raz pierwszy szerszej publiczności polskiej sposobność zapoznania się z oryginałami genialnego artysty. Sztuka graficzna i stosowana znalazły wyraz w kilku nowych wystawach ze zbiorów prof. Józefa Siedleckiego i w wystawie sprzętów i kilimów, urządzonej staraniem »Towarzystwa polskiej sztuki stosowanej«, dział zaś sztuki retrospektywnej w nowej wystawie obrazów z XV, XVI i XVIII stulecia pierwszorzędnych mistrzów, a zbieranych zewsząd po kraju z wielkiem zamiłowaniem przez prezesa Towarzystwa opieki nad polskimi zabytkami sztuki i kultury prof. Jerzego hr. Mycielskiego. Wydane przez Towarzystwo nasze nar. 1903 premie: »Śmierć Elenai« Jacka Malczewskiego i »Chorągiew pancerna« W. Kossaka spotkały się z przychylną oceną ogółu. Przeznaczono na rok 1904 dwie premie: »Zesłanie studentów« podług olejnego obrazu J. Malczewskiego i »Elekcya króla Jana Kazimierza« podług akwareli Juliusza Kossaka, wykonane w heliograwurze. Aby przyrost członków tem pewniej osiągnąć, zwróciła się Dyrekcya do szerokich kół społeczeństwa z prośbą o jednanie Towarzystwu nowych współpracowników. Najwięcej w tej mierze przyszli Dyrekcja z pomocą członkowie-korespondenci, za co ogólne zgromadzenie członków wyraziło im serdeczne podziękowanie.

Zakup dzieł sztuki z wystaw Towarzystwa doszedł w r. 1903 do 14.890 koron, a wraz z zakupem Dyrekcyi na cele losowania pomiędzy członków osiągnął kwotę 27.010 koron. Podobnie jak w latach poprzednich wypłaciło Towarzystwo coroczne nagrody dla uczniów Akademii sztuk pięknych za najlepsze prace szkolne, jak niemniej przychodziło artystom z pomocą z funduszu pożyczkowego. W roku tym wreszcie powstaje w Poznaniu Towarzystwo Przyjaciół sztuk pięknych, jako odrębna instytucya.

Obok wymienionych powyżej wystaw, liczne były u nas owego roku prace znakomitych artystów, Chełmoński, Fałat, szereg obrazów Gierymskiego Aleksandra, a jeden Maksymiliana, rzeźby Glicensteina, szkice do panoramy racławickiej Kossaka i Styki, rzeźby Laszczki, kartony do dekoracyi katedry płockiej Mehoffera i wiele innych jego prac, szereg dzieł Józefa Pankiewicza, Ruszczyca, Rychter Janowskiej, Stanisławskiego prześliczny »Ogród kwiatowy«, rzeźby Szymanowskiego, plany kościoła św. Elżbiety we Lwowie Stryjeńskiego i Mączyńskiego, prace Tetmajera, Weissa, Wyczółkowskiego i Wyspiańskiego, a obok tych wielkich artystów debiuty zdolnych młodych malarzy, jak Kazimierza Sichulskiego i Romualda Witkowskiego, to są aktualności owego roku do zapisania w historyi Towarzystwa.

Rok 1904 uświetniono otwarciem wielkiej i wspaniałej wystawy jubileuszowej. Gmach Towarzystwa ozdobiono wewnętrznie piękną dekoracyą sal. Do najlepiej udanych należała świetlica urządzona staraniem i kosztem artystów, należących do Towarzystwa »Sztuki«, Wyspiański kierował jej urządzeniem w duchu archeologiczno-ludowym, na zasadzie zresztą ściśle nowożytnej. Oglądaliśmy tam na szarem tle ścian piękny fryz malowany dookoła, nazwany przez artystę »Kaczkowane Krakowiaki«, »Ławy i siedziska«, »przystawy«, »skrzynki« i »bramy«, ciężkie sprzęty drewniane, komponowane z pewnemi reminiscencyami wspanianiałych dekoracyj do »Bolesława Śmiałego« zapełniały wnętrze sali. Drzwi przysłaniały ciężkie zasłony z szarego sukna z Kęt, haftowane we wzór stylizowanych pelargonii wedle motywów fryzu; nad niemi umieszczono charakterystyczne gwiazdy, o wyraźnym typie kryształów śnieżnych, użytych przez Wyspiańskiego na sklepieniu kościoła OO. Franciszkanów z największem powodzeniem. W tej ramie pokazali nam swe utwory Axentowicz, Czajkowski, Fałat, Laszczka, Mehoffer, Puszet, Ruszczyc, Stanisławski, Trojanowski, Weiss i Wyczółkowski. Inne sale ozdobiono bardzo umiejętnie. W głównej sali urządzono szczęśliwy podział, umożliwiający wystawienie mniejszych kompozycyi i umieszczenie pięknych roślin, tej, koniecznej dla ludzi smaku, ozdoby. W sali tej królował Jacek Malczewski. Wystawił on wspaniałych dwóch »Tobiaszów«, obrazy »Perzeusz«, »Przewidział«, »Pójdziemy razem«, »Mojżesz« i »Pokusa Fortuny«. Zaznaczę pobieżnie tylko innych wystawców, których prace zwróciły uwagę publiczności: Boznańska, Dąbrowa, Filipkiewicz, Glicenstein, Hirszenberg. Jankowski, Kamocki, Kossak, Lentz, Lewandowski, Mączyński, Pociecha, Sichulski, Szczepkowski, Szczygliński, Stachiewicz, Tetmajer, Uziembło. Salę Ill-cią, IV-tą i V tą ozdobili z wielkim smakiem Eugeniusz Dąbrowa, Antoni Procajłowicz i Henryk Uziembło. U rządzenie całej wystawy w tych salach przeprowadził wiceprezes Towarzystwa p. Piotr Stachiewicz.

Pięćdziesiątą rocznicę swej działalności obchodziło Towarzystwo dnia 8-go października 1904 r. we własnym domu przy placu Szczepańskim. Uroczystość jubileuszowa rozpoczęła się nabożeństwem w kościele OO. Reformatów. Po nabożeństwie o godzinie 11-ej odbyło się uroczyste posiedzenie Dyrekcyi, zagajone przez prezesa hr. Edwarda Raczyńskiego. Z kolei zabrał głos członek Dyrekcyi prof. dr. Rostafiński i, podniósłszy zasługi prezesa, wręczył mu dyplom członka honorowego. Prezes wręczył następnie taki dyplom p. Jackowi Malczewskiemu. Dyplomy dla członków honorowych pp. Brandta, Chełmońskiego, dra Benniego i prof, dra Maryana Sokołowskiego doręczone im zostały do domu z powodu nieobecności ich w Krakowie. Odczytano następnie telegramy i pisma nadesłane z życzeniami: od Jego c. i k. Wys. arcyksięcia Karola Stefana z Żywca, który na zaproszenie do wzięcia udziału w otwarciu wystawy odpowiedział nadesłaniem życzeń i zapowiedział, że niebawem przybędzie do Krakowa i zwiedzi wystawę, następnie od namiestnika Andrzeja hr. Potockiego, marszałka krajowego Stanisława hr. Badeniego, prezydenta miasta Krakowa dra Juliusza Leo, prezydyum stołecznego miasta Lwowa, prof. Józefa Brandta, Stanisława Lentza, Towarzystwa zachęty sztuk pięknych w Warszawie, Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych we Lwowie i Związku artystów polskich tamże, w końcu od warszawskiej Szkoły sztuk pięknych, Salonu Krywulta, Leona Rotwanda, Towarzystwa artystycznego w Warszawie, prof, dra Jana Bołoz Antoniewicza, hr. Leona Pinińskiego, hr. Benzelstierny Engeströma i t. d.

Głównym momentem uroczystości było otwarcie jubileuszowej wystawy o godzinie 12-ej w południe. W salach wystawowych zebrało się około 100 zaproszonych osób. Między niemi radca dworu Dembowski ze Lwowa, jako delegat ministerstwa oświaty i namiestnictwa. Dalej przedstawiciele obywatelstwa krakowskiego, wielu profesorów Uniw. Jagiell., profesorowie Akademii sztuk pięknych, liczne grono artystów tak z Krakowa, jak z dalsza przybyłych, reprezentanci dziennikarstwa, literatury, grono pań. Przybyłych witali członkowie Dyrekcyi z prezesem hr. Edwardem Raczyńskim na czele.

Gdy główna sala zapełniła się uczestnikami, zabrał głos prezes Edward hr. Raczyński i przemówił temi słowy:

»Pięćdziesiąt lat upłynęło od założenia naszego Towarzystwa. Długi to ustęp czasu nietylko w życiu pojedyńczego człowieka, ale także w życiu instytucyi i godzi się, po przebyciu go, odwrócić się wstecz, spojrzeć na przebytą drogę i zapytać, jaki skutek tych lat, tej pracy, tej działalności. Szczęśliwy, kto na pytanie odpowiedzieć może, że żył, jak na uczciwego człowieka przystało, na prawego i pożytecznego kraju swego obywatela. Szczęśliwe też instytucye, które sprawdzić mogą, źe założeniu swemu odpowiedziały, że do ogólnego dobra w miarę środków i możności się przyczyniły. Czy nasze Towarzystwo ma prawo w ten sposób się na swoją działalność zapatrywać? Sądzę, że tak. 

Pierwsze w Polsce, przez dłuższy czas jedyne, było tym otwartym gościnnym domem, gdzie artyści prace swoje publiczności przedstawiać mogli; gdzie publiczność wiedziała, że zapozna się z dziełami tych wybranych braci swoich, którzy do wielkiej Rzeczypospolitej sztuki, do tych Stanów Zjednoczonych artyzmu wszechświatowego wprowadzili z zaszczytem Stan odrębny: niezależnej Sztuki polskiej. To posłannictwo służby dla dobra wyższej kultury ogólnej i artystów Towarzystwo, zdaje mi się, spełniło sumiennie i skutecznie. Dosyć spojrzeć na długi spis artystów, którzy dzieła swoje u nas przez to pół wieku wystawili, lub sprawdzić, mając na uwadze skromną bardzo zamożność naszego społeczeństwa, ile za pośrednictwem naszem, lub w naszych salonach sprzedano dzieł sztuki, ileśmy wreszcie sami zakupili. Szkoda, źe nie wiemy dokładnie, ile kroci tysięcy zwiedzających przesunęło się przez naszą wystawę, bo wówczas dopiero stanąłby przed nami całkowity obraz czynności naszej, a obraz ten napełniłby nas z pewnością uczuciem zadowolenia, a nawet słusznej dumy.

Dowodem wreszcie użyteczności naszej było mnożenie się podobnych instytucyj, najprzód w Warszawie, następnie we Lwowie i Poznaniu, nawet przemijająco w Wilnie, a chociaż skutkiem tych nowych kreacyi było zmniejszenie się liczby nowych członków, bo każdy naturalnie do najbliższego sobie Towarzystwa przystawał, to jednak z zadowoleniem i pociechą na te nowe instytucye spoglądamy, okiem starszego brata, który cieszy się z rozwoju i powodzenia młodszego rodzeństwa.

Wystawa, którą dziś otwieramy, ma dla nas wielkie znaczenie, jest bowiem ozdobą naszego jubileuszu, jest dowodem stosunków, jakie nas ze światem artystycznym z jednej, a publicznością z drugiej strony zawsze łączyły i da Pan Bóg i nadal zawsze łączyć będą. Będziemy się starali na tej drodze kroczyć dalej, z nieustającą dobrą wolą, z wiarą w przyszłość, tak by o nas słusznie kiedyś powiedziano: Towarzystwo przyjaciół sztuk pięknych krakowskie uczciwie obowiązków swoich dopełniło względem sztuki polskiej i społeczeństwa«.

Następnie zabrał głos radca dworu Dembowski, którego mowa brzmi, jak następuje: 

»Wielką radość uczestniczenia w dzisiejszej pięknej uroczystości zawdzięczam podwójnemu zaszczytowi. Staję wśród panów z polecenia p. Ministra wyznań i oświaty w jego imieniu i zastępstwie a zarazem w imieniu i zastępstwie p. Namiestnika, który z prawdziwym żalem musiał się wyrzec przyjemności przybycia z powodu licznych zajęć urzędowych, zdwojonych obecnie w porze sejmowej. Przemawiając imieniem Ich Ekscelencyj nie przynoszę, o tem chyba zapewniać nie potrzebuję, urzędowego tylko i formalnego pozdrowienia, lecz serdeczne tłumaczę uczucia i składam życzenia, natchnione gorącą, wielokrotnie stwierdzoną życzliwością dla tej przesławnej stolicy, dla wszystkich w niej pożądanych objawów życia, zdrowia, rozwoju.

Zbyteczna o tem wspominać, mówiąc o mężu, którego z pośród tego przezeń umiłowanego grodu łaska Najjaśniejszego Pana powołała do steru kraju, ale dowodzić tego nie potrzeba również o naczelniku administracyi oświaty w państwie, który nie zaniedbuje żadnej sposobności, nastręczonej jego urzędowaniem, by sprawom naszej nauki i sztuki okazać szczerą życzliwość i skuteczną opiekę, który z żywem zajęciem i sympatyą patrzy na rozbudzony ruch artystyczny Krakowa, który wreszcie niezbyt dawno w tem mieście zaznaczył tak wymownie stanowisko swe wobec polskiej cywilizacyi swym pamiętnym udziałem we wspaniałym obchodzie jubileuszowym Uniwersytetu.

Jubileusz dzisiejszy rozmiarami i znaczeniem oczywiście ani chce ani może mierzyć się z owem wielkiem pięciowiekowem świętem polskiej kultury. I ten jednak poświadcza jej wielką żywotność, objawioną na nowem polu, na niwie długo leżącej odłogiem, która tak raźno pięknem i barwnem pokryła się kwieciem.

Ile ten znakomity dorobek ojczysty zawdzięcza Waszemu Towarzystwu, Waszej, Panowie i poprzedników Waszych pracy, nie moją rzeczą wykazywać. Pół wieku trudów i zabiegów grona ludzi związanych wspólnym ideałem, służących mu wiernie wśród trudnych i niepomyślnych nieraz warunków, a zbierających teraz ze skromnego zasiewu tak piękne i obfite żniwo, to zaprawdę rzetelna zasługa, która was przejąć winna słusznem zadowoleniem i chlubą. Instytucye ludźmi stoją. Tę, założoną przez kilku obywateli czcigodnego i niezapomnianego w mieście i w kraju imienia, szczęśliwą mienić trzeba, że spoczęła na barkach ludzi gorącego serca, bystrego umysłu i dobrej a wytrwałej woli, szczęśliwszą tem zwłaszcza, że na jej czele stanął wśród zastępu znakomitych, a gorliwych towarzyszy pracy, mając silną i niezawodną podporę w niestrudzonym, a wypróbowanym współpracowniku, żywej tradycyi i filarze Towarzystwa, Prezes-Mecenas, który jej przewodzi nietylko z imienia, ale głębokiem i wytwornem znawstwem oraz miłością piękna, pełną zapału pracą i niewyczerpaną ofiarnością.

Witając tryumf tych szlachetnych zabiegów w tym nowym przybytku Waszym, panowie, którego świeże jeszcze mury, wypełniające się kolejno tylu cennymi tworami polskiego pędzla i dłuta, a dziś tak odświętnie strojne, wpośród kamiennej wymowy prastarych gmachów Jagiellońskiego miasta przemawiają jakąś nową, a wdzięczną, do duszy otuchę wlewającą mową; jak nie radować się tem zjawiskiem, jak nie patrzyć z ufnością w przyszłość, nie wróżyć dobrze tej sztuce, której służbę przyjmuje się tu i pełni tak rozumnie i dzielnie.

Idea stowarzyszeń: łączność, zgoda i pomoc wzajemna, trudniejsza może do urzeczywistnienia w dziedzinie, w której indywidualności są i być powinny odrębne, bujne i silne, u was, panowie, zwyciężała zawsze i zwycięża. Oby ta jedność, oparta na wzajemnem uznaniu i poszanowaniu, łączyła zawsze artystów polskich, stanowiąc jeden czynnik więcej ich powagi i znaczenia w kraju i za granicą.

Oby to ognisko sztuki rozsyłało promienie światła i sławy coraz więcej i coraz dalej, a obchód dzisiejszy oby stał się zwiastunem i poprzednikiem następnych, coraz świetniej szych jubileuszów«.

Fig. 10. Henryk Rodakowski.
Fig. 10. Henryk Rodakowski.

Po wstępnych przemówieniach, zaproszeni goście zwiedzali ładnie dekorowane sale wystawy. Na tem przegląd artystycznej działalności Towarzystwa w minionym okresie uważając za wyczerpany, przejdziemy teraz ważne sprawy Dyrekcyi, do których przedewszystkiem należy budowa gmachu własnego i szczęśliwe doprowadzenie do końca tego przedsięwzięcia, podstawowego w losach instytucyi. Powróćmy więc myślą do początku tego okresu.

Dnia 28-go grudnia 1894 r. śmierć zabiera znakomitego mistrza portretu, którego prace od 1857 r. ukazywały się na naszych wystawach. Tracimy w Rodakowskim wzorowego prezesa, wnikającego we wszelkie spraw} powierzonej sobie instytucyi. Powołano go, jak powiedziałem, po ustąpieniu ks. Marcelego Czartoryskiego z tego stanowiska. Wyniesienie wielkiego artysty na czoło naszej instytucyi było znamiennym momentem w jej dziejach.

Na jego miejsce obrano Edwarda hr. Raczyńskiego. Nowy prezes z wielką gorliwością przystąpił do dzieła. Nie było odtąd żadnej wystawy, na którejby do swych zbiorów nie zakupił szeregu prac wybitnych naszych artystów. Jak to zobaczymy w dalszym ciągu, nie szczędził on na nagrody konkursowe, a także niniejsza publikacya opuszcza prasę głównie dzięki jego osobistemu współudziałowi w wydawnictwie. Nie mogłem pominąć w poprzednim ustępie znaczenia, które miało dla wystaw odłączenie się filii lwowskiej. Tu zaznaczyć muszę doniosłość tego faktu ze względów finansowych. Połączenie ze Lwowem w latach 1886 — 1894 było bardzo niekorzystnem; koszta utrzymania filii lwowskiej przewyższały znacznie przyniesione przez nią dochody. Rzut oka na tablicę VIII, przedstawiającą losy funduszu żelaznego naszego Towarzystwa, wystarczy, aby się przekonać, że musiano dwukrotnie naruszyć ten fundusz w latach 1887 i 1888 na pokrycie niedoboru, przez te koszta wynikłego. Naruszenie to wynosi sumę 16.000 kor.

Fig. 11. Edward hr. Raczyński.
Fig. 11. Edward hr. Raczyński.

Wskutek radykalnej zmiany w ustroju Towarzystwa, powracającego ze zjednoczonej formy do pierwotnego okręgu terytoryalnego, przystąpić musiano do zmiany statutu. Doprowadzono go do tekstu obecnie obowiązującego. Przy tej sposobności ważną przeprowadzono reformę. Przez lat 20-cia Towarzystwo oddawało od 1874 aż do 1894 r. ⅛ część dochodu z wystawy Towarzystwu wzajemnej pomocy artystów, założonemu, jak wiemy, przez Matejkę. Ogólna suma, przelana do kasy tej pożytecznej instytucyi, wyniosła 28,120.30 koron, jak to widzimy w wykazie tablicy VI. Ponieważ ta instytucya od pewnego czasu dawała słabe znaki życia i oprócz stałej daniny Towarzystwa nie miała żadnych innych dochodów, a zarząd jej niezupełnie odpowiadał naszym wymaganiom, rozwiązano ten stosunek. Wobec tego zaszła potrzeba utworzenia osobnego funduszu, z któregoby można przyjść w pomoc artystom, jej potrzebującym, drogą pożyczek, a w wyjątkowych wypadkach także drogą bezzwrotnych zapomóg. Tak powstał »fundusz pożyczkowy« Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie. Ażeby ten fundusz stworzyć, uchwaliła Dyrekcya na posiedzeniach 1-go i 8-go lipca 1894 r. przelać z funduszu obrotowego do »funduszu pożyczkowego«, mającego powstać, prowizyę 5% pobieraną przez Towarzystwo, w myśl statutu, od ceny kupna sprzedanych na wystawie dzieł sztuki. Do tego źródła dochodowego przyłączono dochód z procentów, które artyści, biorący pożyczki z tego funduszu, opłacać mieli wedle stopy 4 od sta. Tablica VII przedstawia stan tego funduszu od założenia aż do roku bieżącego.

Obok tych zmian w organizacyi i finansach Towarzystwa zaszły ważne zmiany w jego kancelaryi. Równocześnie prawie z ustąpieniem ks. Marcelego Czartoryskiego ustąpił dotychczasowy sekretarz Towarzystwa Zygmunt Cieszkowski. Odznaczał się on czysto zachodnią kulturą i ogładą, znawstwem sztuki pierwszorzędnem. Dlatego też uważam za obowiązek tych kilka słów mu poświęcić w pamiętniku instytucyi, dla której pracował.

Dyrekcya uprosiła na prowizorycznego jego zastępcę dra Konstantego M. Górskiego, subtelnego znawcę i historyka sztuki, w r. 1894 zaś obrała sekretarzem p. Seweryna Böhma, niestrudzonego kierownika kancelaryi Towarzystwa aż do chwili obecnej. Jego doskonałemu taktowi zawdzięcza ta instytucya swój wyborny rozwój w latach ostatnich, a mrówczej pracy wzorowy porządek w całej, skomplikowanej swej, administracyi. Zasługi sekretarza naszego jeszcze niejednokrotnie będziemy mogli zaznaczać. Tu jednak podnieść pragnę wyjątkową jego życzliwość dla młodych artystów, których wszelkimi sposobami stale w ciągu swej działalności popierał i popierać nadal nie przestaje. Wzrastająca konkurencya Lwowa, a przedewszystkiem Warszawy utrudnia bardzo położenie naszej instytucyi. Spada wielka liczba akcyonaryuszów do 5.280, na której to mniej więcej wysokości zachowuje się ona do chwili obecnej. Dochody naszej wystawy owego roku, wskutek otwarcia powszechnej wystawy krajowej we Lwowie, zmniejszają się z braku frekwencyi o 906 złr. Nie możemy tu pominąć faktu ważnego dla sztuki polskiej, którym był dział wspaniały lwowskiej wystawy, dział retrospektywny malarstwa polskiego, tak świetnie na niej przedstawiony. Przyniósł on zasługi wyjątkowe dla historyi nowożytnej sztuki polskiej. Umożliwił powstanie dwóch podstawowych prac o malarstwie naszem, jakiemi są katalog prof. dra Jana Bołoz Antoniewicza i »Sto lat dziejów malarstwa w Polsce« prof. dra Jerzego hr. Mycielskiego.

Fig. 12. Seweryn Böhm.
Fig. 12. Seweryn Böhm.

Wystawa retrospektywna sztuki polskiej 1764—1886 objęła 422 obrazów olejnych, 219 akwareli, gwaszów i pasteli, 598 rysunków, 179 sztychów i 21 rzeźb, czyli około 1.400 dzieł sztuki polskiej, zapełniających siedm sal pałacu sztuki. Towarzystwo przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie przesłało na tę wspaniałą wystawę swoje obrazy: cały cykl »Lituanii« Grottgera, »Procesyę« Lipińskiego i obraz Zygmunta Sokołowskiego »Józef sprzedany przez braci«, będący podówczas jego własnością.

Przedstawiłem powyżej losy konkursów ogłoszonych na obrazy o swojskich tematach w r. 1895, a na obraz treści religijnej w 1896 r. Przez ich rozpisanie przyczynia się Towarzystwo do powstania pięknych dzieł sztuki, a zarazem do poparcia naszych artystów. Nagrody konkursowe na nich udzielone wyniosły 4.600 koron. Nadto przystąpiło Towarzystwo do Tow. imienia Jana Matejki z jednorazową wkładką 200 kor., oraz sprawiło kosztem 500 kor. do zbiorów »domu Matejki« srebrne odlewy maski pośmiertnej i ręki mistrza, znajdujące się tam obecnie. W końcu zamianowało kierownika filii poznańskiej, hr. Engeströma, pierwszym swym honorowym członkiem, dla zasług położonych na tem polu. Sprawozdanie z obrotu funduszami Towarzystwa stwierdza, że na zwinięciu filii lwowskiej oszczędzono w tym roku 1488 złr. W 1897 r. uczczono na walnem zgromadzeniu członków Towarzystwa pamięć zmarłego znawcy i miłośnika sztuki, Konstantego hr. Przezdzieckiego.

Największej wtedy doniosłości dla losów Towarzystwa jest szczęśliwie przeprowadzone nabycie od gminy miasta Krakowa 730 m2 gruntu, na placu Szczepańskim, pod budowę własnego gmachu od strony plantacyi. Sprawa ta, jak wiemy, przez tyle lat natrafiała na opór Rady miejskiej. Dotychczasowe podania były wnoszone na podstawie przypuszczenia, iż budynek zajmie 342 sążni kwadratowych powierzchni. Takiego miejsca wymagał pierwotny plan z r. 1870, takiego i drugi, wypracowany później przez ś. p. Prylińskiego w stylu wczesnego włoskiego renesansu. Członek dyrekcyi architekt Karol Zaremba, zwrócił słuszną uwagę, iż opór Rady miasta możeby osłabł, gdyby żądać mniejszej powierzchni. Zdaniem jego, 240 sążni kwadratowych byłyby zupełnie dostatecznymi. A gdy i jego projekt, przedłożony Radzie miasta w r. 1895, upadł, naszkicował on w r. 1897 ponownie projekt domu wystawy jeszcze skromniejszego, bo zajmującego 720 metrów kwadratowych powierzchni, czyli 200 sążni, i posuniętego na sam brzeg placu Szczepańskiego od plantacyi.

Aby zaś nowa próba zmiękczenia oporu reprezentacyi miasta była skuteczniejszy od poprzednich, postanowiło Towarzystwo, za rady ówczesnego wiceprezydenta, ś. p. Faustyna Jakubowskiego, objawić teraz gotowość kupienia niejako placu żądanego, ofiarując miastu w zamian słynny cykl Grottgera »Lituania«, nabyty niegdyś, jak to powyżej zaznaczyłem. Rada miasta wreszcie przyjęła tę propozycyę, przeznaczając »Lituanię« do Muzeum Narodowego. Gdy tak sprawa placu została owego roku (1897) załatwioną, trzeba było pomyśleć o sposobach przeprowadzenia budowy. Projekt Zaremby był szkicowanym, niewykończonym. Należało go szczegółowo opracować. Niestety autor jego zmarł właśnie w czasie pertraktacyi. Jako członek Dyrekcyi brał on żywy udział we wszystkich sprawach Towarzystwa, śmierć jego była straty dla całego kraju, a zwłaszcza dla naszego miasta, które szczególny miłością otaczał. Imię jego wiąże się więc ściśle ze sprawy budowy gmachu. Ponieważ nie znalazł się nikt, coby chciał i mógł jego plany szczegółowo opracować i wykończyć, postanowiono rozpisać konkurs na fasadę, mający za podstawę sytuacyę, powierzchnię i główny układ projektu Zaremby, bo to było warunkiem uzyskania gruntu przeznaczonego na placu Szczepańskim.

Konkurs został rozstrzygnięty dnia 22-go kwietnia 1898 r. Projektów nadeszło dziesięć. Sędziowie konkursowi (hr. Edward Raczyński, poseł Jan Rotter, p. Piotr Stachiewicz, radca budownictwa Tadeusz Stryjeński, prof. Leon Wyczółkowski i naczelnik budownictwa miejskiego, p. Wincenty Wdowiszewski), przyznali pierwszy nagrodę projektowi nieznanego jeszcze zupełnie młodego kandydata na architekta p. Franciszka Myczyńskiego, krakowianina, który później wsławił się, biorąc pierwszy nagrodę w konkursie na hotel Bristol w Warszawie, tudzież złoty medal w konkursie na willę wiejską w międzynarodowym konkursie podczas wielkiej wystawy paryskiej w r. 1900 (patrz »Architekt« I, zesz. 6). Większość sędziów konkursowych wychodziła z zapatrywania, że gmach Tow. sztuk pięknych powinien koniecznie odznaczać się oryginalnością pomysłu, wnosić coś nowego do fizyognomii miasta. Tę zaletę przedstawiał projekt p. Myczyńskiego, który jednak ze względów praktycznych nastręczał jeszcze niejakie wątpliwości. P. Myczyński ponownie i bardzo szczegółowo opracował swój plan, poczem rozpisano oferty na roboty ziemne, pomocnicze, murarskie, kamieniarskie, ciesielskie, blacharskie, po przeprowadzeniu dodatkowych przeróbek i uzupełnień na żądanie Rady miejskiej, co podniosło kosztorys budowy o przeszło 14.000 koron.

Do szczęśliwego doprowadzenia dzieła do skutku przyczynił się w znacznej mierze niestrudzony i pełen gorliwości sekretarz Towarzystwa p. Seweryn Bohm. Dzięki niemu zebrano na pokrycie kosztów budowy sumę 50.000 koron funduszu żelaznego, resztę zaś potrzebnych pieniędzy pożyczyła kasa Oszczędności miasta Krakowa. Sejm uchwalił udzielić 2.000 koron na r. 1897, oraz polecił Wydziałowi krajowemu zbadać bliżej sprawę o udzielenie nadal podobnej pomocy Towarzystwu. Sprawa ta pomyślny wzięła obrót w 1899 r. przyznaniem przez Sejm tytułem subwencyi na budowę gmachu kwotę 1.000 koron rocznie aż do ukończenia budowy i amortyzacyi pożyczki, na hipotekę nowego gmachu zaciągniętej. Do funduszów Towarzystwa przybywa nowy »fundusz budowy domu«, utworzony wskutek uchwały walnego zgromadzenia 8-go maja 1898 r. przez wydzielenie doń z funduszu żelaznego sumy 50.000 koron, wyżej wymienionych. Wśród tego zachodzą ważne dla nas wypadki do zaznaczenia.

Śmierć Juliusza Kossaka dnia 3-go lutego 1899 r. w Krakowie, którego Towarzystwo przez wiele lat z chlubą zaliczało do członków swej Dyrekcyi, jest ciosem dotkliwym, jaki poniósł świat polskiej sztuki. Wystawa dzieł jego, urządzona staraniem Towarzystwa, była hołdem pośmiertnym, oddanym pamięci znakomitego artysty. Najświetniejszy okres produkcyi Kossaka przypada na początkowe lata rozwoju naszego Towarzystwa. Dlatego też będzie ono na zawsze związane z pełnym idealistycznego polotu owym illustratorem naszych narodowych, rycerskich i prawdziwie szlacheckich upodobań. Tegoż roku tracimy Władysława Łuszczkiewicza, b. członka Dyrekcyi, pierwszego dyrektora Muzeum Narodowego i przewodniczącego komisyi do badania historyi sztuki w Polsce w Akademii umiejętności, którego działalność naukowa jest najtrwalszym dla potomności pomnikiem. Niemniej był to rok w rozwoju Towarzystwa pomyślny, liczba członków bowiem wzrosła o przeszło 100, a dochód za wstęp na wystawę doszedł do niesłychanej wysokości 15.600 koron. Ten świetny wynik zawdzięczać należy wystawom specyalnym, mianowicie wystawie dzieł Juliusza Kossaka, Henryka Siemiradzkiego i innych malarzy polskich i zagranicznych. Świadczy on także o szczerem zainteresowaniu się krakowskiej publiczności dziełami sztuki, których przeszło przez sale wystawy w ciągu roku 1022 sztuk.

W urządzeniu wewnętrznem Towarzystwa zaszła w tym roku doniosła zmiana. Kierownik wystawy filialnej w Poznaniu, wysoce zasłużony dla sprawy naszego Towarzystwa hr. Engeström, przeciążony wielkimi obowiązkami obywatelskimi, jakie nakładają nań trudne miejscowe stosunki, nie mogąc upatrzyć odpowiedniej osobistości, którejby kierownictwo wystawy mógł powierzyć, doradził zwinięcie filii i powrót do dawniejszego stanu, mianowicie do bezpośredniego utrzymywania stosunków głównego Zarządu z korespondentami. Dyrekcya, nie widząc sposobu urządzania nadal wystawy w Poznaniu, poddała się tej przykrej konieczności, dziękując raz jeszcze hr. Engeströmowi za długoletnie kierownictwo poznańską filią i wystawą. Ponownie zaznaczyć należy stratę, poniesioną przez Towarzystwo w 1900 r. Śmierć zabiera długoletniego członka Dyrekcyi Karola Pieniążka, który wypracował nowy statut naszej instytucyi, obecnie obowiązujący.

Budowa własnego domu Towarzystwa oddaną została, z wyjątkiem robót artystycznych, w drodze licytacyi ofertowej na podstawie kosztorysu szczegółowego, budowniczemu Piotrowi Kozłowskiemu za sumę ryczałtową 142.591 koron. Dzięki życzliwemu poparciu Dyrekcyi Kasy oszczędności miasta Krakowa, otrzymało Towarzystwo na wykończenie gmachu pożyczkę hipoteczną w kwocie 110.000 koron, od której opłaca po 4¾ % oraz 1¼ % na amortyzacyę, razem 6%, czyli 6.600 koron rocznie. Członek Dyrekcyi, p. Stryjeński, podjął się bezinteresownie dozoru i kontroli robót. Budowę rozpoczęto dnia 26-go czerwca 1899 r. Zrąb budynku nakryto dachem jeszcze przed końcem tegoż roku. Całe lato 1900 r. zeszło na zewnętrznej dekoracyi gmachu, która przeprowadzoną została z wielką starannością. Szczególne trudności nastręczył fryz, do którego kilka robionych było projektów. Wreszcie według projektu Jacka Malczewskiego wykonano go w płaskorzeźbie z tynku, czyli w tak zwanej robocie narzucanej (biały stiuk). Do robót kamieniarskich użyto na cokół i schody kamienia piaskowego z Bieśnika (koło Tarnowa), na inne ornamentalne roboty kamienia wapiennego z Mikołajowa (z pod Lwowa), obramienie zaś drzwi głównych wykonano z kamienia szydłowieckiego (z Królestwa). Ze strony Dyrekcyi dozorował robotami pod względem artystycznym komitet składający się z pp.: S. Boehma, sekretarza Dyrekcyi, architektów: T. Talowskiego, Tad. Stryjeńskiego i Włodzimierza Tetmajera, artysty-malarza.

Koszta budynku przekroczyły o 18,027.65 koron obliczenia kosztorysu, głównie wskutek natrafienia na dawne mury fundamentowe kościoła św. Szczepana, od którego plac i ulica noszą, swoją nazwę. Zestawienie rachunkowe wystarczy do zupełnego objaśnienia. Wedle preliminowanych sum, przedstawiały się poszczególne pozycye w sposób następujący:


Koron

Wykonawcy

Roboty ziemne i murarskie

52.500

bud. Kozłowski.

Roboty kamieniarskie

35.000

Szczyrbuła i Kozłowski.

Roboty ciesielskie

2.000

T. Oraczewski. 

Konstrukcye żelazne

21.000

L. Zieleniewski.

Roboty blacharskie

5.000

J. Butelski.

Roboty stolarskie i posadzki

15.000

Sp. kom. Stryjeński i Sp.

Roboty ślusarskie ornamentalne

3.500

J. Górecki i Sp.

Roboty ślusarskie budowlane

1.500

L. Górka. 

Roboty szklarskie

3.500

Kopel Grunwald.

Roboty pokostnicze

1.000

Teodor Zajdzikowski.

Roboty malarskie

2.000

J. Keppler. 

Roboty sztukatorskie

7.500

A. Tuch. 

Ogrzanie centralne i wodociągi

8.000

A. Putz.

Urządzenia gazowe

500

L. Nitsch i Sp.

Marmury

2.500

Gazownia miejska.

Różne roboty

14.500

Francini z Wiednia. 

Razem

175.000 koron



Przekroczenie kosztorysu spowodowane zostało: 

а) potrzebą pogłębienia fundamentów o 2.73 m. ponad przyjętą w planie głębokość, co pociągnęło za sobą wydatek — 8.403 kor. 0h.

b) potrzebą urządzenia nad westybulem suchego składu dla przechowania obrazów i rycin kosztem — 867 kor. 0h.

c) rekonstrukcyą dwóch okien w suterenach, nakazaną przez magistrat kosztowała — 1.366 kor. 0h.

d) potrzebą wymurowania dwóch kominów, w planie nie projektowanych, kosztem — 405 kor. 50h.

e) zarządzeniem ozdobniej szego pomalowania westybulu i sal, co powiększyło koszt na ten cel przeznaczony o — 1.560 kor. 0h.

f) zaprojektowanie i wykonanie zewnętrznego fryzu kosztowało więcej niż było prelimin, o — 3.009 kor. 50h.

g) z polecenia magistratu dodano przy głównem wejściu jeden kamienny stopień — 72 kor. 0h.

h) zmiany i dodatki zarządzone przez kierownictwo budową, mające na celu bezpieczeństwo, trwałość, wygodę, tudzież wygląd estetyczny budynku, kosztowały — 2.344 kor. 65h.

Razem: 18.027 kor. 65h.

Na Tablicy IX. znajdzie czytelnik wreszcie szczegółowy wykaz kosztów budowy gmachu, oraz funduszów na ten cel przeznaczonych.

W 1900 r. sprzedano 3.656 akcyi, zakupiono dzieł sztuki do losowania za sumę 16.850 kor. Opłata za wejście na wystawę wynosiła 9.969,45 kor. W roku następnym ubywa 343 członków, czyli pozostało 3.313. Opłata za wejście na wystawę jednak podnosi się do 12.642,08 kor., przewyższyła więc dochód z poprzedniego roku o 2.673 kor. Rok 1901 należał więc do najtrudniejszych, gdyż oprócz raty amortyzacyjnej od pożyczki zaciągniętej na hipotekę trzeba było zapłacić czynsz najmu za lokal w Sukiennicach i za skład na paki za pierwszy kwartał roku. Oprócz tego trzeba było ponieść nadzwyczajne wydatki przeprowadzenia i urządzenia wystawy w nowym gmachu, co uczyniło razem sumę 3.054 kor. Wobec tego zakup owego roku zmniejszyć się musiał o 3.656 kor., czyli wynosił 13.194 kor. Zato wprawdzie powiększa się zakup prywatny na wystawie, dochodząc do 15.060 kor. Wtedy oddać musiało Towarzystwo również »Procesyę« Lipińskiego miastu, w zamian za wykonanie brukowanego chodnika dookoła nowego gmachu. 

W r. 1902, jak w latach ubiegłych, przeznaczyła Dyrekcya 400 kor. na nagrody za najlepsze studya w tutejszej Akademii sztuk pięknych, niosła również pomoc materyalną artystom z »funduszu pożyczkowego«, stworzonego z własnych oszczędności, który doszedł w tym roku do sumy 15.171 kor., a wreszcie prywatny zakup dzieł sztuki z naszych wystaw wyniósł 14.680 kor., a wraz z zakupem Towarzystwa osiągnął kwotę 27.000 kor. Akcyj sprzedano 3.322, opłata za wejście na wystawę przyniosła 12.917,28 kor. Prowizye od sprzedanych na wystawie dzieł 726 kor.

Jedną z głównych czynności Dyrekcyi 1903 r. było ułożenie programu uroczystości jubileuszowej roku następnego, przyczem postanowiono zamianować w roku jubileuszowym honorowymi członkami Towarzystwa szereg artystów i znawców na polu sztuki szczególniej zasłużonych. Dyrekcya przedstawiła pp.: dra Karola Benni’ego, b. wiceprezesa Towarzystwa zachęty sztuk pięknych w Warszawie, prof. Józefa Brandta, Józefa Chełmońskiego, Jacka Malczewskiego, Edwarda hr. Raczyńskiego i Maryana Sokołowskiego, profesora historyi sztuki w Uniwersytecie Jagiellońskim, przewodniczącego Komisyi historyi sztuki w Akademii umiejętności, a ogólne Zgromadzenie wybór ten jednomyślnie zatwierdziło. Drugim punktem programu była wielka wystawa jubileuszowa dzieł żyjących polskich artystów od I-go października do 31-go grudnia 1904 r. Ażeby wystawie tej zapewnić powodzenie poczyniła Dyrekcya starania o zakup dzieł z tejże wystawy przez Władze centralne, autonomiczne i osoby prywatne. Starania odniosły pomyślny skutek. Ministerstwo wyznań i oświaty bowiem wyznaczyło na ten cel 4.000 kor., Rada miasta Krakowa 2.000 kor., a Rada miasta Lwowa nadesłała pisemną deklaracyę, iż poczyni z Wystawy Jubileuszowej zakup dla zawiązującej się we Lwowie galeryi. Doliczając zapewniony zakup przez osoby prywatne, tudzież zakup Towarzystwa na cele losowania, ogólna suma zakupu dojdzie do 24.000 kor. Jako ostatni punkt programu jubileuszowego obchodu uchwalono niniejszą publikacyę. Na koszta jej uzyskało Towarzystwo tytułem subwencyi 500 kor. od Wysokiego Sejmu i 2.000 kor. od Wys. c. k. Ministerstwa wyznań i oświaty. Stronę literacką i techniczną wydawnictwa powierzono Drowi Emmanuelowi Świeykowskiemu. Ilość akcyi wynosi owego roku 3.323, a dochód z wejścia na wystawę 13.883,82 kor. W miejsce ustępujących z Dyrekcyi w miarę starszeństwa wyboru pp. Antoniego Beaupre, Seweryna Boehma, Feliksa Kopery, Włodzimierza Tetmajera i Jana Zawiejskiego wybrało ogólne Zebranie członkami Dyrekcyi na przeciąg lat 3 pp. Seweryna Boehma, Feliksa Koperę, Władysława Prokescha, Włodzimierza Tetmajera i Jana Zawiejskiego. Do Komisyi kontrolującej wybrano ponownie pp. Wacława Cholewicza, Hipolita Filochowskiego i Adama Szołayskiego, a na ich zastępców pp. Tadeusza Butrymowicza, Czesława Kamieńskiego i Juliusza Krzykowskiego.

W 1904 r. jubileuszowym skład Dyrekcyi przedstawia się jak następuje: Prezes: hr. Raczyński Edward, I. wiceprezes: dr Tomkowicz Stanisław, II. wiceprezes: Stachiewicz Piotr, sekretarz: Bohm Seweryn. Członkowie: dr Kopera Feliks, dyr. Kotarbiński Józef, prof. Laszcza Konstanty, Malczewski Jacek, dr Muczkowski Józef, prof. dr Mycielski hr. Jerzy, Prokesch Władysław, prof, dr Rostafiński Józef, Tetmajer Włodzimierz, Wodzinowski Wincenty, Zawiejski Jan. Komisya rozpoznawca: Bohm Seweryn, prof. Laszczka Konstanty, Malczewski Jacek, Stachiewicz Piotr, Tetmajer Włodzimierz, Wodzinowski Wincenty. Delegacya rachunkowa: Cholewicz Wacław, Filochowski Hipolit, Szołayski Adam. Zastępcy: Butrymowicz Tadeusz, Kamieński Czesław, Krzykowski Józef.

Zarząd Towarzystwa dołożył wszelkich starań, aby Wystawa jubileuszowa wypadła jak najświetniej. Katalog jej obejmował 236 prac naszych artystów. Zakup prywatny całoroczny wyniósł 23.960 koron, zakup do losowania po grudzień 10.000 koron. Dyrekcya złożyła urzędowe podziękowanie artystom: Dąbrowie, Uzięble, Procajłowiczowi i Wyspiańskiemu za bezinteresowną pracę przy dekorowaniu sal, p. Stachiewiczowi zaś za wykwintne urządzenie wystawy.

Kończąc na tem wypadki ostatniego okresu dziejów Towarzystwa, podnieść musimy jego zasługi: nadzór nad restauracyą kościoła Franciszkanów i udział w konkursie jego polichromii, popieranie przez 20 lat Towarzystwa wzajemnej pomocy artystów polskich (patrz tablica VI), ustanowienie w 1894 r. kasy pożyczkowej dla artystów, rozpisanie konkursów na obrazy o swojskich i religijnych tematach w 1895 i 1896 r., współudział w urządzeniu »Domu Matejki«, ślicznego a tak ciekawego klejnotu naszego grodu. Dar portretu biskupa Łętowskiego przez Boratyńskiego i płaskorzeźby Rogozińskiego Muzeum Narodowemu w 1897 r., depozyt rzeźb Filippiego, Pleszowskiego i Ostrowskiego tamże, a w końcu wybudowanie na placu Szczepańskim okazałego własnego gmachu. Wielki wysiłek finansowy, wynikający z tego ostatniego przedsięwzięcia, nie dozwolił Towarzystwu w ciągu tego okresu tyle zdziałać po za obrębem wewnętrznego rozwoju, co w okresach poprzedzających. Zakupów ważniejszych nie możemy wymienić, darów wyliczać, gdyż oszczędności były konieczne. Pomimo tego jednak, wypłacało ono coroczne nagrody dla uczniów Szkoły sztuk pięknych za najlepsze prace szkolne i przychodziło w pomoc artystom z funduszu pożyczkowego, corocznie zwiększanego jak dawniej. Starałem się o ile możności scharakteryzować dotychczas z osobna każdy z trzech okresów dziejów naszej instytucyi. Materyał ten analityczny posłużyć może do zbudowania syntezy całej jej działalności w ciągu pięćdziesięciolecia. Nie chciałbym jednak popaść w błąd ulubiony naszych nowożytnych pisarzy, biorących zwyczajne uogólnienie za syntezę, piękne słowo, którego aż nazbyt nadużywano.

Przewodnią myślą pierwszego okresu jest: stworzenie galeryi narodowej, drugiego: popieranie artystów oraz współudział w całem życiu intellektualnem społeczeństwa. W trzecim przeważa sprawa budowy własnego gmachu oraz wielki przyrost liczby dzieł wystawianych. Towarzystwo nasze coraz więcej schodzi na praktyczną drogę; szeregi przebytych doświadczeń coraz to jaśniej określają jego zadania i system działalności. Pod względem ilości akcyonaryuszów przebyło ono już przesilenie największego przyrostu, a następnie upadku. Utrzymuje się zaś obecnie na stałej prawie normie, która prawdopodobnie odtąd nie będzie ulegała tak znacznym wachaniom, jak to widzimy na Tablicy I-ej.

Przyrost dzieł sztuki, na wystawę nadsyłanych, zaczyna od r. 1896 przewyższać liczbę pięciuset. Zwiększa się on ciągle, jak o tem najlepiej nas pouczy graficzna Tablica II. Suma corocznie przeznaczana przez Dyrekcyę Towarzystwa na zakup dzieł sztuki do losowania od 1868/9 r. stale rośnie aż do 1883 r. Odtąd nagle, a od 1888 r. stale opada aż do chwili bieżącej. Wynika to ze zmniejszenia się nagłego liczby akcyonaryuszów w latach 1886—7, a następnie z oszczędności spowodowanych budową gmachu. Graficzna tablica III-cia tę fluktuacyę uwidocznia. Linia graficzna tej tablicy jest początkowo geometrycznie podobną do linii tablicy I-ej. Od 1888 r. staje się diagram spokojniejszym, z wyżej przytoczonych powodów. W ciągu pięćdziesięciolecia wystawiono u nas dzieł sztuki 15.363, z których zakupiło Towarzystwo 4.802. Nie licząc więc zakupu prywatnego, możemy powiedzieć, że prawie trzecia część dzieł, przysłanych na wystawy, zakupioną została.

Zakup prywatny na wystawach wykazuje nam tablica IV-ta. Początkowo wynosi on prawie 1½ tysiąca koron, najsłabszym jest w latach 1860—1866, potem niejednostajnie wzrasta aż do 1886 r. Wtedy to, nowe spostrzegamy zjawisko. W epoce 1886—1894 znajdujemy obok siebie dwie cyfry: zakupu prywatnego w Krakowie i we Lwowie. Aż do 1890 r. Kraków przeważa nad Lwowem. Od owej daty Lwów stanowczo bierze górę. Możemy więc ją uważać za moment rozbudzenia zamiłowań artystycznych w publiczności galicyjskiej stolicy, którego następstwem korzystnem było utworzenie odrębnego na nowo Towarzystwa tamże w 1894 r. Odtąd widzimy tylko krakowską i poznańską cyfrę w wykazie czwartej tablicy. Poznań nie daje ani jednego znacznego zakupu w ciągu całego okresu swego połączenia z Krakowem. Świadczyć to może o braku zainteresowania poznańczyków do dzieł sztuki. W latach ostatnich utrzymuje się Kraków stale na wysokości 10 do 15 tysięcy koron, na zakup prywatny przypadających. Tablica V-ta jest obszerniejszem liczbowem przedstawieniem tylko tablicy I-ej, II-ej i III-ej.

Z powyższych tablic widzimy, że w ciągu działalności Towarzystwa zakup prywatny wyniósł 509.908,40 koron. Zakup dzieł sztuki do losowania przez Dyrekcyę 833.469,52 koron. Co razem tworzy okazałą sumę 1.343.377,92 koron.

Jeżeli porównamy te sumy do cyfr wykazanych w r. 1879, patrz str. XXXII, czyli po upływie pierwszego dwudziestopięciolecia, przekonamy się, że zakup prywatny w pierwszem wyniósł 81.801,40 koron. W drugiem zaś  428.107 koron. Zakup Dyrekcyi w pierwszem wyniósł 315.463,62 koron. W drugiem zaś 518.005,90 koron.

Sądzę, że cyfry te najdokładniej wyrażą stosunek wzajemny obu dwudziestopięcioleci i będą poniekąd same świadczyły o wielkim rozwoju działalności Towarzystwa w ostatniem.

Do sum, powyżej wykazanych, dołączyć należy rezultat działalności Towarzystwa dla dobra Towarzystwa wzajemnej pomocy artystów polskich, zestawionej na tablicy VI-ej. Do kasy tej instytucyi wypłaciliśmy w latach 1874 do 1893 włącznie, sumę 28.120,30 koron.

Fundusz pożyczkowy, ustanowiony w r. 1894, wynosi w chwili obecnej wraz z zapomogami, bezzwrotnie udzielonemi artystom 16.292,40 koron. Nagrody konkursu w r. 1895 wyniosły 2.000 koron. Nagrody konkursu w r. 1896 wyniosły 2.600 koron. Razem: 4.600 koron.

Razem więc przyniosło Towarzystwo przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie polskim artystom w ciągu swego półwiekowego istnienia sumę czystego dochodu 1.392.390,62 koron.

Czyż możemy przypuścić, że suma tak znaczna dostałaby się im, gdyby nie było naszego, pierwszego na ziemiach polskich Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych? Ze stanowiska czysto finansowego musimy więc uznać działalność Towarzystwa krakowskiego za najpożyteczniejszą.

Lecz jeszcze drugą, niepomiernie większą zasługą tej instytucyi jest moralne poparcie artystów, danie im możności odpowiedniego wystawienia dzieł swoich, ułatwienie ich oceny przez krytykę fachową i publiczną, zachęta młodych artystów, stypendya na wyjazd do akademii zagranicznych, słowem, ogrom pracy na tem polu, o której zbytecznem byłoby tu się ponownie rozpisywać.

Zasługą Towarzystwa do tej grupy należącą jest: wpływ cywilizacyjny na naszą publiczność i społeczeństwo wogóle. Przekonać mogliśmy się z dziejów instytucyi o ciągłem zwiększaniu się liczby osób odwiedzających nasze wystawy. Wykaz szczegółowy nie może być zestawionym, gdyż wstęp wolny akcyonaryuszów na wystawy uniemożliwił kontrolę liczby w stępów. Pójdźmy sami do prześlicznie urządzonej wystawy w salach Towarzystwa, a przekonamy się dowodnie o wielkim wpływie, jaki ona na szersze warstwy wywiera. Spostrzeżemy tam subtelnych znawców, rozkoszujących się obrazami Malczewskiego, lub wystawą Towarzystwa »Sztuki«, przejezdnych obywateli z odległych stron Polski z rodzinami wystawę oglądających, młodzież w artystycznej atmosferze uszlachetniającą, bezwiednie prawie, swoje uczucia. Spotkamy tu w wielkiej ilości artystów, mających swe obrazy na wystawie, lub uczniów szkoły sztuk pięknych, którzy z zajęciem omawiają utwory starszych swych współzawodników. Spotkamy wreszcie mundury wojskowe i białe sukmany naszego ludu. Wychodząc z tego przybytku na urocze plantacye, poczujemy prawdziwą radość ducha, świat wyda nam się weselszym i lepszym, wiedza nasza rozszerzoną, a trzy cele sztuki, zakreślone geniuszem Arystotelesa, będą tą drogą w nas osiągnięte. Nie możemy pominąć jeszcze jednego czynnika działania naszej instytucyi na społeczeństwo. Są nim premie Towarzystwa, corocznie przez lat pięćdziesiąt w jednym lub dwóch nakładach (z wiadomych powodów) wydawane. Wykaz ich szczegółowy podaję na tablicy X tej. Przyczyniły się one ogromnie do popularyzacyi dzieł polskiej sztuki. Nie znamy chyba najzapadlejszego kąta naszego kraju, w którymby premium krakowskie nie należało do nieodzownych ozdób prowincyonalnego salonu. Premie owe, początkowo słabe, stają się w miarę rozwoju Towarzystwa coraz to bardziej artystyczne, aż w końcu wznoszą się do poziomu akwaforty Jasińskiego, Łopieńskiego lub miedziorytu Redlicha. Heliograwury zaś, wydawane w ostatnich latach przez nasze Towarzystwo, stoją na szczycie nowożytnej techniki reprodukcyjnej i dają wierne ortochromatyczne wyobrażenie tego, czem jest oryginał swoich barw pozbawiony. Temu brakowi, odczuwanemu, jak wiemy, w sposób tak żywy przez szersze masy publiczności, a przytem i przez kasę Towarzystwa, starano się zaradzić drogą chromolitografij, zwanych powszechnie oleodrukami. Komu znane są tajniki techniki graficznej, ten zrozumie wielkie niedostatki tej rzemieślniczej reprodukcyi, uniemożliwiającej prawie wierne odtworzenie oryginału. Wyższym pod tym względem był światłodruk kolorowy w r. 1897 zastosowany do »Burzy« Chełmońskiego, jednej z najpiękniejszych naszych premii, a w najnowszych czasach osiągnięto wybitne na tem polu rezultaty zapomocą trójkolorowego druku kliszami, otrzymanem i drogą chemiczną. Techniką tą wykonano premium 1901 r. »Gwiazda Bożego Narodzenia« Tetmajera. Znana jest ta technika każdemu od czasu, kiedy wychodzić zaczęła pożyteczna lwowska publikacya p.t. »Sztuka polska«. Premie Towarzystwa, jak to wykazałem, były środkiem do zyskania akcyonaryuszów, dając im w zamian za cenę akcyi równowartościową reprodukcyę polskiego dzieła sztuki. Przegląd ich spisu pouczyć może o rozwinięciu smaku artystycznego u nas w ciągu minionego pół wieku. Premie naszej instytucyi, od 1874 r. począwszy, dają przedewszystkiem najlepsze dotychczas reprodukcye wszystkich głównych arcydzieł mistrza Matejki. Zaczynając od »Kazania Skargi«, rytowanego przez Redlicha, otrzymują akcyonaryusze »Borkowica«, »Unię lubelską«, »Władysława Białego«, »Pieśń«, »Konstytucyę 3-go maja«, »Bitwę pod Warną«, »Hołd pruski«, »Bitwę pod Grunwaldem«, »Jana III pod Wiedniem« i »Wernyhorę«. Taka publikacya dzieł mistrza, głębokie mająca znaczenie dla dziejów polskiej kultury, jest jedną z najważniejszych, a nieco zapoznanych zasług naszej instytucyi. Przedstawienie całokształtu działalności Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych w Krakowie było zadaniem trudnem do rozwiązania ze względów swej metody. Towarzystwo tego rodzaju w zasadzie, jest bowiem instytucyą mającą podstawę finansową, opartą na wkładkach wielkiej ilości osób, nie biorących udziału w zarządzie. Operacye prowadzone przez zarząd, ciało wykonawcze, którem jest Dyrekcya, wybierana przez członków zwyczajnych, nie mają na celu zysków materyalnych, a wkraczają w inny świat, w inną kategoryę myśli ludzkiej, w świat sztuki i artystów. Operacyami temi są przedewszystkiem: stworzenie stosownego miejsca dla wystawienia dzieł sztuki w najlepszych warunkach, których wypełnienie przy wielkim napływie dzieł jest bardzo trudnem. Następnie: udzielanie nagród konkursowych, zakupno dzieł sztuki do losowania, pośredniczenie w sprzedaży dzieł, a wreszcie udzielanie zapomóg lub pożyczek artystom, ich potrzebującym. Obok tego obowiązkiem Dyrekcyi jest utrzymywanie stałych stosunków z ważniejszemi tego rodzaju instytucyami w całej Europie i olbrzymie korespondencye z artystami po całym świecie rozsianymi, informowanie i pouczanie publiczności, druk katalogów, wydawnictwo premii i t. d.

Zebranie rezultatów z tak różnorodnej akcyi nie jest łatwem do osiągnięcia. To, co zdołałem przedstawić czytelnikom, jest słabym tylko obrazem, w wielu miejscach niejasnym i niezupełnym.

Tablice do historyi Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie

Tablica I.

Graficzne przedstawienie wzrostu i ubytku liczby akcyonaryuszów od 1854 do 1904r.
Graficzne przedstawienie wzrostu i ubytku liczby akcyonaryuszów od 1854 do 1904r.

Tablica II.

Graficzne przedstawienie ilości dzieł przysłanych na wystawę i zakupionych przez Dyrekcyę do losowania od 1854 do 1904r. Linia górna oznacza ilość dzieł przysłanych. Linia dolna oznacza ilość dzieł zakupionych do losowania.
Graficzne przedstawienie ilości dzieł przysłanych na wystawę i zakupionych przez Dyrekcyę do losowania od 1854 do 1904r. Linia górna oznacza ilość dzieł przysłanych. Linia dolna oznacza ilość dzieł zakupionych do losowania.

Tablica III.

Graficzne przedstawienie wysokości sum przeznaczonych corocznie na zakup dzieł do losowania od 1854 do 1904r.
Graficzne przedstawienie wysokości sum przeznaczonych corocznie na zakup dzieł do losowania od 1854 do 1904r.

Tablica IV.

Wykaz zakupu przez osoby prywatne na wystawach Towarzystwa 1854—1904r.

Tablica V.

Zestawienie liczbowe 1854—1904.

Tablica VI.

Towarzystwo wzajemnej pomocy artystów otrzymało:

Wykaz sum wypłaconych Towarzystwu wzajemnej pomocy Artystów.
Wykaz sum wypłaconych Towarzystwu wzajemnej pomocy Artystów.

Tablica VII.

Fundusz pożyczkowy od 1894 roku.

Tablica VIII.

Fundusz żelazny.

Do majątku Towarzystwa doliczyć należy szereg rzeźb, będących jego własnością: Błotnickiego »Samson«, Celińskiego »Giermek«, Gadomskiego »Na przełazie« Kurzawy »Geniusz«, »Wawel-Wisła«, »Zgadnij«, Madeyskiego »Popiersi Matejki«, Pleszowskiego »Kain«, Tombińskiego »Madonna«, znajdujące się w gmachu na placu Szczepańskim. Jako depozyt w Muzeum Narodowem posiada nasza instytucya rzeźby: Filppiego »Na bruku warszawskim«, Ostrowskiego »Polonia« i Pleszowskiego »Ślepiec« .

Tablica IX

Koszta i fundusze budowy gmachu.

Tablica X

Spis premii Tow. przyj. sztuk piękn. od 1854/5 — 1904 r.

keyboard_arrow_up
Centrum pomocy open_in_new